Sprawa była na tyle poważna, że pisały o niej lokalne media. Niektóre z publikacji były cytowane przez Szymona Wrzesińskiego i Justynę Kość w książce "Katastrofy i wypadki kolejowe pod Karkonoszami". Dane mówiły same za siebie – tylko w krótkim okresie odnotowano w Jeleniej Górze aż dwanaście przypadków obrzucania pociągów kamieniami, podczas gdy w innych powiatach województwa liczby były o wiele mniejsze.
Łącznie, w wyniku takich wybryków, rannych zostało osiemnastu pasażerów.
Trudno było mówić o niewinnych psotach, skoro w grę wchodziło zdrowie i życie ludzi.
W tamtym czasie odnotowano również przypadki znacznie poważniejszych zdarzeń – układania kamieni na torach, przecinania drutów semaforowych czy rozmontowywania elementów kolejowych urządzeń. W jednym z takich wypadków, spowodowanych przez 19-letniego Edwarda Kozłowskiego i jego kolegę Zbigniewa Chmielewskiego, wykoleił się parowóz prowadzący międzynarodowy pociąg.
Skalę zjawiska potwierdzają liczby – w różnych miejscowościach regionu wykryto ponad dwadzieścia przypadków układania przeszkód na torach, pięćdziesiąt przecięć drutów semaforowych i kilkanaście przypadków rozmontowywania urządzeń. Sprawy trafiały do sądów dla nieletnich i prokuratury, a wśród sprawców zdarzali się nawet ośmioletni chłopcy. Pokazywało to, jak bardzo bezrefleksyjne i niebezpieczne potrafiły być dziecięce zabawy w tamtym czasie.