Ten tekst dedykuję śp. Stanisławowi Firsztowi, wieloletniemu dyrektorowi Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze – Cieplicach, człowiekowi, który całe życie poświęcił poszukiwaniu i ratowaniu śląskich skarbów.
Chciałbym też zaprosić wszystkich na wyjątkowe spotkanie w Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze, które odbędzie się 17 listopada br. pod tytułem „Żyli wśród nas…”.
Podczas tego spotkania wspominani będą: Wojciech Augustyński, Stanisław Firszt, Henryk Gradkowski oraz Henryk Hobgarski – ludzie, którzy swoim życiem, pasją i pracą zapisali się trwale w historii ochrony i popularyzacji dziedzictwa regionu.
Wielki skarbiec historii
Nasza ziemia – Śląska ziemia – była bowiem przez stulecia wielkim skarbcem historii. Bogata nie tylko w dziedzictwo naszych przodków, ale i w kulturę całej Europy. To tu przyjeżdżało wiele osobistości świata, choćby przyszły prezydent stanów zjednoczonych John Quincy Adams, opisując w pamiętnikach swoje niesamowite odkrycia.
To tutaj splatały się wpływy artystów z Flandrii, z Italii, sąsiednich Czech, Saksonii, Austrii, a także twórców rodzimych, takich jak jeszcze do niedawna szerzej nieznany powojennej publiczności Michael Willmann – „śląski Rembrandt”.
Dzięki działalności konserwatorskiej Güntera Grundmanna udało się ocalić wiele cennych zabytków ruchomych, które w czasie wojny mogły bezpowrotnie zginąć. Jego praca, często prowadzona w cieniu historii, stanowi dziś bezcenne źródło wiedzy o skarbach Śląska. Zaś sam Grundmann w Polsce jest doceniany przez poszukiwaczy skarbów , niż dla samych muzealników o historyków sztuki.
W cieniu propagandy kwitł szaber
Przez dekady wmawiano rdzennym mieszkańcom Śląska – i reszcie obywateli Polski, którzy zamieszkali te ziemie po 1945 r. – że na Śląsku nic nie ma. Że kultura przyszła tu dopiero ze wschodu, niszcząc bezwzględnie wszystko, co obce ideałom „półki” i komunizmu.
Wielu naukowców zrobiło na tej narracji kariery, a w cieniu propagandy kwitł szaber. Ludzie dobrze wiedzieli, co ma wartość – i kradli - niszcząc, jak tylko się dało. Towarzysze zaś, albo z głupoty, albo za drobne poczęstunki, przymykali oczy. Tak wyglądał Śląsk po 1945 roku.
Najlepiej ten dramat pokazuje powojenny film „Prawo i pięść” w reżyserii Edwarda Skorzewskiego i Jerzego Hoffmana z 1964 roku. To dzieło obowiązkowe dla każdego dzisiejszego Ślązaka.
Dramatyczna walka
Oficjalnie był to „eastern” – polska odpowiedź na westerny z Zachodu – lecz w rzeczywistości film przemycał gorzką prawdę o grabieży tak zwanych Ziem Odzyskanych. Ślązacy mówią na nie ironicznie: ziemie wyzyskane lub ziemie obiecane.
Reżyserzy w znakomity sposób przedstawiają głównego bohatera – Andrzeja Keniga, w którego wciela się Gustaw Holoubek. To były więzień obozów koncentracyjnych, próbujący odnaleźć swoje miejsce w powojennej rzeczywistości. Los prowadzi go do opuszczonego miasta Graustadt, przemianowanego w nowych realiach na Siwowo, położonego na tzw. Ziemiach Odzyskanych.
Tam rozgrywa się dramatyczna walka na śmierć i życie – w obronie przed szabrownikami, którzy próbują zawłaszczyć pozostawione, „niemieckie” mienie.
Pasja i rozmach
Ale dziś nie o filmie – tylko o Rubensie. A właściwie o zachowanych lub opisanych dziełach Petera Paula Rubensa, które wystawiono w Muzeum Narodowym we Wrocławiu oraz o jego uczniach, tworzących tu z pasją i rozmachem na Śląsku.
Dzięki inicjatywie dyrektora Muzeum Narodowego we Wrocławiu, dr. hab. Piotra Oszczanowskiego, oraz jego zespołu, powstała jedna z najwspanialszych wystaw tego roku na Śląsku i nie tylko.
Ekspozycja łączy dzieła ze zbiorów własnych Muzeum Narodowego we Wrocławiu z wybitnymi przykładami malarstwa wypożyczonymi z innych muzeów, kolekcji prywatnych i zagranicznych.
Niektóre z tych obrazów nigdy dotąd nie były pokazywane.
Wszystkie razem dowodzą, jak ogromny wpływ miała spuścizna Rubensa – jego warsztat, kolor, światło i dynamika – na twórców śląskich i tych, którzy na Śląsku działali.
Wystawę otwarto pod koniec maja tego roku i potrwa jeszcze tylko do końca listopada. Rubens więc nie będzie czekał.
Kto chce stanąć twarzą w twarz z geniuszem Antwerpii i jego uczniami, niech się spieszy. To doskonały pomysł na rodzinny weekend lub szkolną wycieczkę do Muzeum Narodowego we Wrocławiu. W czasie trwania wystawy odbywają się również oprowadzania kuratorskie, które pozwalają wniknąć głębiej w świat barokowego mistrza.
Dla rodziców, młodzieży i nauczycieli
Warto wykorzystać Wrocław jako cel wycieczki szkolnej – by zobaczyć to, czego nie znajdziecie w podręcznikach do historii. Odwiedzając Muzeum Narodowe we Wrocławiu, można nie tylko podziwiać dzieła Rubensa i jego uczniów, lecz także zwiedzić słynną Panoramę Racławicką autorstwa Jana Styki i Wojciecha Kossaka.