Kotlina Jeleniogórska: Piszą donikąd
Aktualizacja: Środa, 18 stycznia 2006, 9:10
Autor: Słowo Polskie Gazeta Wrocławska
Ten list po kilku dniach od wysłania wrócił do nadawcy z adnotacją, że Mieszko nie istnieje. W ten sposób zorientowaliśmy się, że część korespondencji do nas nie dociera – mówią Anna i Romuald Ziołowie.
Właściciele pensjonatu Mieszko mają problemy z otrzymywaniem korespondencji. Zdaniem poczty nie mają prawa do odbioru przesyłek.
Anna i Romuald Ziołowie od 2002 roku prowadzą pensjonat Mieszko w centralnym punkcie Karpacza.
O tym, że część korespondencji zaadresowanej na adres ich domu wczasowego do nich nie dociera, dowiedzieli się przypadkiem w październiku ubiegłego roku.
Właściciele pensjonatu próbowali zainteresować prokuraturę oraz zwierzchników urzędu pocztowego w Karpaczu. Stwierdzono, że winę za sytuację ponoszą zainteresowani, którzy według niego sami odmawiają przyjmowania korespondencji i nie informują nadawców, w jaki sposób właściwie ją adresować.
Renata Polak, kierownik Centrum Usług Pocztowych
w Karpaczu tłumaczy, że państwo Ziołowie nie są uprawnieni do odbierania przesyłek zaadresowanych do domu wypoczynkowego Mieszko.
– Jesteśmy właścicielami domu Mieszko. W wypisach z ewidencji działalności gospodarczej jest podany adres Mickiewicza 2. Mamy też zaświadczenie z urzędu miejskiego. Jak mamy jeszcze udowodnić, że korespondencja jest adresowana do nas – oburza się Romuald Zioło.
Listonosz Krzysztof Dobiecki, który obsługuje tę część Karpacza tłumaczy, że roznosząc przesyłki musi stosować się do regulaminu.– Gdybym doręczył je osobie nieuprawnionej, miałbym problemy. Gdy przychodzę do Mieszka i proszę o dokumenty potwierdzające, spotykają mnie nieprzyjemności. Ostatnio siłą wyrzucono mnie z budynku – skarży się listonosz.