Karpacz: Jechał z obciętym palcem z Karpacza do Jeleniej Góry!
Wtorek, 27 maja 2025, 18:24 Autor: red
Fot. TVN
Z odciętym palcem jechał swoim samochodem z Karpacza do Jeleniej Góry. Stamtąd karetką do Wrocławia, później samolotem medycznym do Warszawy i znowu karetką do dyżurującego szpitala w Otwocku. Dopiero tam panu Janowi przyszyto palec odcięty podczas prac domowych.
Tak się złożyło, że tego samego dnia w Polsce replantacji wymagało aż 4 pacjentów, w tym właśnie Jan Koziński z Karpacza.
Przycinał deski podłogowe, kiedy ręka mu się niechcący ześlizgnęła i piła przycięła dwa palce. Jeden tak mocno, że wisiał praktycznie tylko na skórze.
- Krew jednak mocno nie leciała i o dziwo ręka nie bolała tak bardzo - opowiada.
Prawdopodobnie działała adrenalina wydzielająca się zawsze w organizmach poszkodowanych w podobnych sytuacjach-wypadkach.
Konieczna była jednak pomoc medyczna. Najpierw pan Jan trafił do ośrodka zdrowia w Karpaczu, gdzie dłoń została opatrzona. Później wsiadł w samochód i... pojechał do Jeleniej Góry do szpitala.
Stamtąd karetką został przewieziony do Wrocławia, gdzie samolotem medycznym został przetransportowany do stolicy. Tam ponownie trafił do karetki i później do szpitala w pobliskim Otwocku.
Operacja przyszycia trwała aż 10 godzin!
Dlaczego aż tak daleko? Otóż tego dnia w Polsce dyżur replantacyjny (czyli taki, gdzie są lekarze potrafiący przyszyć odciętą część ciała) pełniony był przez dwa szpitale: w Krakowie i Otwocku. W Krakowie prowadzone były w tym czasie już dwie takie operacje, dlatego musiano jechać aż do Otwocka.
Operacja rozpoczęła się o godz. 2 w nocy i trwała aż 10 godzin!
- Operacja była trudna, ale udała się - mówi prof. Marcin Złotorowicz ze szpitala w Otwocku.
Przeprowadzenie w kraju w tym samym czasie aż 4 operacji przyszywania odciętych części ciała można nazwać organizacyjnym sukcesem. Zespół do każdej operacji to kilka osób, najlepszych fachowców w swojej dziedzinie medycznej.
- Na szczęście obecnie jest w kraju znacznie więcej takich ośrodków niż kiedyś. Ponadto mamy znakomitych lekarzy-transplantologów - komentuje prof. Jarosław Czubak ze szpitala w Otwocku.