Czwartek, 28 marca
Imieniny: Anieli, Jana
Czytających: 9473
Zalogowanych: 22
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Jelenia Góra: Morowe powietrze w Jeleniej Górze w dawnych wiekach

Poniedziałek, 6 kwietnia 2020, 8:01
Aktualizacja: Wtorek, 7 kwietnia 2020, 12:18
Autor: Stanisław Firszt
Jelenia Góra: Morowe powietrze w Jeleniej Górze w dawnych wiekach
Jelenia Góra w XVII wieku/fot. Archiwum Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górz
Fot. Archiwum S. Firszta
Choroby zakaźne przenoszone drogą kropelkową towarzyszyły mieszkańcom Jeleniej Góry właściwie od początków istnienia miasta. Jednak do naszych czasów zachowało się niewiele dokumentów, w których zawarte były informacje na temat morowego powietrza. Większość materiałów archiwalnych, które cały czas przechowywane były w miejskim ratuszu zostało zniszczonych podczas plądrowania miasta w okresie wojny trzydziestoletniej w XVII wieku. Dlatego jeleniogórscy kronikarze tacy jak, np. Johann Daniel Hensel czy Johann Karl Herbst, pisząc swoje dzieła nie mieli do dyspozycji zbyt wielu źródeł sprzed tamtego czasu.

To, że mieszkańcy Jeleniej Góry chorowali i wymagali opieki świadczy fakt, że już w XIV wieku funkcjonował tam Szpital Bożego Ciała. Chorymi zajmowali się fizycy miejscy (medycy miejscy). Niestety nie znamy nazwisk tych pierwszych lekarzy z XV czy początków XVI wieku. Pierwszym medykiem widniejącym w dokumentach był sławny, m.in. z zainteresowań przyrodniczych Kaspar Schwenckfeld, który w II poł. XVI wieku był lekarzem miejskim w Jeleniej Górze i w Uzdrowisku Cieplice. W tym czasie sprawował też funkcję osobistego lekarza hrabiego Schaffgotscha i jego rodziny. O Szpitalu Bożego Ciała i jego personelu wspominają dokumenty z 1609 roku, w sprawie sporu między hrabią a radą miasta Jeleniej Góry, które odnoszą się do czasów jeszcze wcześniejszych, bo do 1525 roku.

Dowiadujemy się z nich, że przynajmniej w końcu XV w. (a może wcześniej), Szpital Bożego Ciała obsługiwało pięciu szpitalników (inaczej zwanych hospitalnikami), którzy byli mieszkańcami Malinnika, miejscowości należącej do Schaffgotschów. Spór dotyczył płacenia przez nich stosownych podatków: czy Jeleniej Górze, gdzie pracowali, czy hrabiemu gdzie mieszkali.

W każdym razie w mieście byli już specjaliści zajmujący się chorymi. Jedną z głównych metod ochrony przed zagrożeniem i zarażeniem było izolowanie mieszkańców od przybyszów z zewnątrz, potencjalnych roznosicieli zarazy. Ujęto to w poprawionych statutach miejskich z 1592 roku, które zawierały 59 artykułów. Artykuł 33 mówił: "Przyjmowanie obcych ludzi. Bez wiedzy rady nie wolno ich przyjmować pod karą więzienia". Wszystko dla dobra mieszkańców. Przyjezdni i przybysze zawsze mogli coś przywlec do miasta. Wyraźnie chorzy nie byli po prostu wpuszczeni przez strażników pilnujących ruch w bramach.

Pierwsze zachowane informacje o zarazach, jakie wybuchały w Jeleniej Górze, pochodzą dopiero z czasów wojny trzydziestoletniej (1618 – 1648). Czas wojny, niepewności, gwałtów, głodu, nędzy, kontrybucji, a także obowiązku kwaterowania często chorych żołnierzy, doprowadzały do rozprzestrzeniania się różnych epidemii. Już w 1625 roku, w wyniku jakiejś zarazy, zmarło 540 mieszkańców. Chorym pomagali nie tylko lekarze i ich pomocnicy, ale również współobywatele, w tym sam burmistrz - Pankracy Kretscher, który niestety zaraził się i zmarł.

Dwa lata później, w styczniu 1627 roku, w Jeleniej Górze wybuchła epidemia, którą przywieźli ze sobą żołnierze obcokrajowcy, którzy walczyli pod dowództwem Franza Albrechta z regimentu księcia saskiego. Chorzy już żołnierze zostali zakwaterowani do prywatnych domów i zarazili swoich gospodarzy. W ten sposób zmarło bardzo dużo ludzi z obu stron.

Nie minęło wiele czasu, gdy w 1632 roku wybuchła zaraza objawiająca się zaczerwienieniem twarzy, osłabieniem i zawrotami głowy, a zaraz później następował zgon. Wystraszeni ludzie szukali pocieszenia w świątyniach, w których gromadziły się tłumy na spowiedź i przyjmowanie komunii świętej, wśród nich byli zdrowi i chorzy. Zaskutkowało to straszną epidemią. W samym tylko 1633 roku zmarło 500 osób. Zmarli też grabarze i brakowało osób do grzebania zmarłych. Na cmentarzu przy kościele św. Ducha (istniał na początku ul. Wolności) złożono 60 ciał, których przez wiele dni nie zdołano pogrzebać. Zaraza szalała aż do 1634 roku, pochłonęła 2600 osób, w tym lekarza miejskiego - Johanna Emmericha. Rozprzestrzenianie się tej zarazy wynikało, m.in. z niefrasobliwości mieszkańców i żołnierzy przebywających wówczas w mieście, którzy urządzali liczne alkoholowe imprezy, a nawet odbył się w tym czasie huczny ślub.

Pod koniec 1634 roku, żołnierze szwedzcy, którzy zajmowali kwatery w domach mieszczan, znowu przywlekli do miasta choroby. Śmierć, rabunki, drożyzna doprowadziły do zrujnowania Jeleniej Góry i jej mieszkańców.

W 1640 roku Szwedzi znowu kwaterowali w mieście, ale musieli się wycofać. Nie było lekarza miejskiego, a aptekarz zbankrutował. Kiedy w 1641 roku do zrujnowanego i splądrowanego miasta powrócili mieszkańcy, zatrudniono lekarza Christiana Crusiusa. Płacono mu 40 talarów oraz otrzymywał także uposażenie w towarze, a w czasie zarazy miał otrzymywać jeszcze więcej. Lekarz był ewangelikiem i dlatego, kiedy w 1648 roku do Jeleniej Góry powrócili żołnierze cesarscy, natychmiast porzucił pracę i wyjechał. W ciągu następnych lat o zdrowie mieszkańców dbali kolejni lekarze (medycy) miejscy: Matthäus Zindel, Bechner, Karl Albrecht, Melchior Süssenbach i Augustin Wendler.

Trzy wojny o Śląsk w I poł. XVIII wieku, znowu przyniosły miastu nie tylko niepokoje i kontrybucje, ale też przywleczono choroby zakaźne, ale nie były one już tak straszne w skutkach, jak te z czasów wojny trzydziestoletniej. Jeszcze przed wybuchem wojen śląskich, w Jeleniej Górze medykiem miejskim został sławny Adam Christian Thebesius, który wprowadził na własny koszt, m.in. lektyki przeznaczone do transportu osób, w tym chorych (rodzaj ówczesnej karetki pogotowia). W czasie wojny siedmioletniej w taki sposób przenoszono chorych żołnierzy.

Po zajęciu Śląska przez Prusy porządkowano wszelkie sprawy, także związane ze służbą zdrowia, w Jeleniej Górze. Kolejno lekarzami miejskimi byli wówczas: Johann Krusche, Johann Thebesius (syn Adama), Lehman i Friedrich Hausleutner. W tych czasach poziom medycyny był na o wiele wyższym poziomie, niż wcześniej. W mieście pojawili się też lekarze, którzy prowadzili praktykę prywatną.

Zagrożenie morowym powietrzem pojawiło się znowu podczas wojen napoleońskich, a szczególnie w jej końcowym okresie. W 1814 roku wśród wielu jeńców francuskich pojawiły się liczne choroby, w tym epidemia odry, a wielu mieszkańców Jeleniej Góry zmarło na, tzw. "choroby obozowe", np. biegunkę. Umarło także wielu lekarzy, tak wojskowych (felczerów), jak i miejskich. Chorych przenoszono na przedmieścia, ponieważ w centrum było duże zagęszczenie ludzi, czego skutkiem mogła być epidemia. Odizolowanie chorych od zdrowych było główną metodą tłumienia zarazy.

Morowe powietrze w Jeleniej Górze pojawiło się ponownie w 1831 roku. Była to azjatycka cholera, którą przywleczono ze Wschodu. Trzeba pamiętać, że w tym czasie kontakty króla Prus z dworem carskim były bardzo bliskie. Królowie pruscy mieli u podnóża Karkonoszy swoje letnie rezydencje. Oficjalni goście z licznymi dworami przejeżdżali przez Jelenią Górę do swoich pałaców w Kotlinie Jeleniogórskiej, np. rodzina carska. Władcy ciągnęli za sobą wielu swoich poddanych niejednokrotnie chorych, którzy zarażali mieszkańców Kotliny Jeleniogórskiej. Tak zawleczono m.in. wspomnianą wyżej cholerę W mieście podjęto szybkie działania zaradcze. Na końcu dzisiejszej ul. 1 Maja urządzono w jednym domu (dzisiaj nie istnieje) kwarantannę z pięcioma izbami chorych i pomieszczeniem do okadzania (odkażania). Zatrudniono tam dozorcę i dozorczynię. Izbą kierowali: lekarz powiatowy, rajca i delegat miejski. Całe miasto podzielono na cztery okręgi sanitarne. Kontrolowano czystość domów i ulic. Zabroniono chowania zmarłych w grobowcach i wytyczono oddzielne miejsca pochówków dla zmarłych w wyniku zarażenia. Wywołało to początkowo panikę wśród mieszkańców. Szczęśliwie, o czym wszyscy się przekonali, dzięki wprowadzonym środkom zaradczym i izolowaniu chorych, zmarło niewiele osób i wszystko skończyło się w 1832 roku.

Te dawne zdarzenia sprzed wieków budziły strach i przerażenie, a niekiedy wywoływały panikę, ujawniały ludzką bezradność wobec nieznanego, a także pokazywały kruchość ludzkiego życia. Ale wszystko, jak pokazuje historia, ma swój koniec, w tym nawet najstraszniejsze zarazy.

Twoja reakcja na artykuł?

31
49%
Cieszy
0
0%
Hahaha
3
5%
Nudzi
3
5%
Smuci
2
3%
Złości
24
38%
Przeraża

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (19)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group