Nowe przepisy obejmą przede wszystkim urządzenia, na których można przechowywać lub odtwarzać treści – m.in. smartfony, tablety, laptopy i telewizory z funkcją nagrywania. Założenie jest proste: skoro użytkownicy mogą dla własnych potrzeb kopiować muzykę, filmy czy zdjęcia, twórcy powinni otrzymać pewną rekompensatę.
Stawki najczęściej wyniosą około 1% wartości urządzenia. Oznacza to, że zakup telefonu za 3000 zł może stać się droższy o około 30 zł. Zwolennicy podkreślają, że to niewielka różnica dla pojedynczego klienta, ale w skali kraju przekłada się na realne wsparcie dla artystów i organizacji zajmujących się kulturą. Przeciwnicy obawiają się natomiast, że wzrost cen zniechęci kupujących i dodatkowo obciąży branżę elektroniczną.
Tego typu opłata nie jest polskim wyjątkiem – funkcjonuje już w wielu państwach Europy, m.in. w Niemczech, Francji, Hiszpanii czy Holandii. Różnią się jedynie listy sprzętów objętych opłatą oraz wysokość stawek. W każdym z tych krajów jej celem jest zrekompensowanie twórcom możliwości prywatnego kopiowania ich utworów.
Dla przeciętnego użytkownika zmiana będzie odczuwalna przede wszystkim w cenach urządzeń, ale nie wpłynie na sposób korzystania z nich. Wprowadzenie opłaty ma wesprzeć twórców i lepiej dopasować prawo do współczesnych, cyfrowych realiów. Jak mocno odbije się to na rynku jeszcze nie wiadomo — okaże się to dopiero po wejściu nowych zasad w życie.














