Widzowie nogami pokazują jak bardzo cenią kino niezależne w jego odsłonie komediowej.
Jakby na przekór tej opinii główna nagroda, czyli Grand Prix i statuetka Złotego Misia trafiła w ręce Macieja Buchwalda za film „Nie ma o czym milczeć” sentymentalny obraz opowiadający o milczącym, nieśmiałym chłopcu.
– W tym roku poziom filmów był bardzo wyrównany, i po raz pierwszy żaden nie wyróżniał się tak na pierwszy rzut oka – mówiła Hanna Bareja, żona patrona festiwalu, Stanisława.Barei, zasiadająca w jury.
Nagrodę za najlepszy film fabularny dostał Michał Bursy za film „Poddasze”, natomiast za najlepszy film dokumentalny jury uznało „Pojazd Kaczka” w reżyserii Małgorzaty Frydrych i Dominiki Jaśkowiak. – Obok filmów konkursowych wyświetliliśmy sporo innych obrazów – mówi współtwórca festiwalu, Piotr Żukowski – Odszukaliśmy dwa mało znane filmy Stanisława Barei. Etiudę opartą o sztukę „Niemcy” i film dokumentalno-propagandowy, wskazujący na jakie niebezpieczeństwa narażony jest młody podróżnik. W roli głównej wystąpił Bogumił Kobiela. Obydwa bardzo się spodobały.
Wyświetlano też filmy Stanisława Lenartowicza, reżysera między innymi obrazu „Giuseppe w Warszawie”. Pan Stanisław swój ostatni film nakręcił przed stanem wojennym. – Nie mogłem firmować tego draństwa, jakie uczyniła władza ludziom, własnym nazwiskiem i przeszedłem na wcześniejszą emeryturę– wyjaśniał Stanisław Lenartowicz. – A festiwal jest wspaniały. Żałuję, że nie mogłem obejrzeć wszystkich filmów konkursowych, ale byłem też na festiwalu filmowych w Gdyni. Cieszę się, że przypominana jest twórczość Stasia Barei, który w swoim czasie był krytykowany za kręcenie filmów „pod publiczkę”.
Reżyser został nagrodzony Misiem specjalnym, za całokształt twórczości. Sporym wyzwaniem były po raz pierwszy płatne karnety na trzy festiwalowe dni. Symboliczna kwota 5 złotych nie była problemem dla widzów i sala kinowa przez wszystkie dni była prawie pełna, a organizatorzy sprzedali wszystkie karnety pierwszego dnia festiwalu.