Uroczystości rozpoczęła okolicznościowa msza oraz kwiatów na grobie ppłk. Bogdana Gintera, pierwszego dowódcy batalionu, który objął ochroną granicę państwa.
Główna część rozpoczęła się przemarszem zaproszonych gości w asyście Kompanii Honorowej i Orkiestry Reprezentacyjnej Straży Granicznej z Nowego Sącza, spod kościoła Bożego Ciała na Skwer Obrońców Granic. Tam był czas przemówień, odznaczania weteranów i zasłużonych.
W czasach, kiedy granic strzegły oddziały Wojsk Ochrony Pogranicza Szklarska Poręba była miastem garnizonowym, w którym stacjonował bardzo prężny batalion górski WOP. Dlatego w uroczystościach wzięło udział wielu emerytowanych żołnierzy tej formacji, których znaczna część jest mieszkańcami Szklarskiej Poręby.
Następcą WOP-u jest Straż Graniczna, która obchodzi swoje święto 16 maja. W dniu, gdy od 1991 roku zaczęła funkcjonować w strukturach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Stała się wówczas służbą o charakterze policyjnym, zachowała jednak krój mundurów i stopnie wojskowe. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej, a potem do Strefy Schengen, Straż Graniczna zyskała nowe uprawnienia i zmieniła swoje struktury, uzyskując charakter służby graniczno – migracyjnej.
Straż Graniczna jest spadkobierczynią międzywojennego Korpusu Ochrony Pogranicza i powojennych Wojsk Ochrony Pogranicza. W rocznicowych uroczystościach pod Szrenicą wziął udział min. gen bryg. Andrzej Kamiński dowódca Nadodrzańskiego Oddziału SG, posłanki na Sejm RP: Zofia Czernow i Marzena Machałek, członek zarządu województwa dolnośląskiego Tadeusz Samborski.
Batalion WOP ze Szklarskiej Poręby zapewniał obsadę wielu okolicznych górskich strażnic. Dla wszystkich, którzy w tamtych czasach pilnowali granic, sobotnie spotkanie było okazja do wielu wspomnień. Część z nich zebrał i umieścił w pamiątkowym albumie „Tam za górą jest granica” Leszek Kosiorowski.
Swoją służbę w strażnicy na Orlu k. Jakuszyc z nostalgią wspomina dzisiejszy radny Mirosław Karpiej. – Przeżyłem tam stan wojenny, nieraz to i przez tydzień prądu nie było. Mieliśmy agregaty, ale jak podłączyło się do nich telewizor, to był tylko biały ekran. Zimą dojechać można było tylko saniami zaprzężonymi w konie. To właśnie takimi saniami ciężarna żona dowodzącego strażnicą na Orlu chorążego Karpieja była transportowana do Jakuszyc, gdzie czekała karetka. - Pamiętam dobrze też konia, którego nazwaliśmy Sum. On woził tylko nas. Jak tylko przyjechał do strażnicy ktoś obcy, koń się obracał, siadał na tyłku i nie chciał się ruszyć – wspomina z uśmiechem.
Dzień wcześniej w pogranicznicy gościli w Domu Carla i Gerharta Hauptmanów gdzie otwarto wernisaż wystawy poświęconej "obrońcom granic”.