Tyle definicja, której żywą ilustrację można było obejrzeć dziś w Biurze Wystaw Artystycznych. Po godz. 17, kiedy niezbyt liczni zainteresowani przekroczyli progi sali ekspozycyjnej, ich oczom ukazała się stojąca na stole kobieta ubrana jak na plażę. Przez głośniki popłynęła zapowiedź, w której kobiecy głos zaprzeczył własnej tożsamości. Przy głośnym buczeniu, które stanowiło ścieżkę dźwiękową wydarzenia, pani chwyciła w dłonie lody na patykach, podniosła ramiona wystawiając zmrożoną słodycz na silne działanie ciepła mocnych lamp.
W tej pozycji starała się wytrzymać jak najdłużej przezwyciężając własną słabość. Ramiona kobiety zaczęły – w miarę upływu czasu – coraz bardziej drżeć, a lody – topiąc się jęły spływać białą mazią po ciele kobiety. Napięcie rosło potęgowane przez wpatrzoną w performerkę publiczność. W końcu – pękła. Najpierw jedna rączka nie wytrzymała, później – druga. Jeden lód z hałasem klapnął na podłogę.
Dzielna kobiecina resztkami drugiego loda posmarowała sobie twarz oraz postawiła irokeza. Później chwyciła krzesło, postała z nim chwilę dzierżąc je w dłoni, następnie usiadła i zaczęła się ubierać w odzienie leżące na stole, pod którym – na podłodze – spoczywał kwiatek. Co było dalej? Nie wiem, bo wyszedłem spiesząc się na wernisaż Jadwigi Witczak.
Osobą, która zmagała się z lodami i słabością mięśni swoich ramion była Anna Syczewska. Później performance, którego nie widziałem, zaproponował Artur Grabowski, zwany Artim, który dziś świętował 33. urodziny. Wszystkiego najlepszego!
Po takim wydarzeniu nasuwa się na usta pytanie, którego nie lubię: co artysta chciał przez to powiedzieć. Zainteresowani będą mogli dowiedzieć się więcej, podczas jutrzejszych warsztatów, pionierskiej tego typu imprezy w Jeleniej Górze, otwartej dla wszystkich. Początek jutro, 27 kwietnia o godz. 16 w BWA przy ulicy Długiej 1. Zapisy pod numerem telefonu: 75/7526669 (ilość miejsc ograniczona).