Dwa zastępcy strażaków z Lwówka Śląskiego i dwa zastępy ochotników wczoraj do późnych godzin popołudniowych usiłowały wyciągnąć z nurtu konary drzew, które blokowały przepływ wody przez most na drodze wojewódzkiej. Strażacy rady nie dali, więc trzeba było wzywać specjalistyczny dźwig, który poradził sobie z wielkimi drzewami, które płynęły w dół rzeki.
Wszystko przez intensywne opady i sytuację na zaporze w Pilchowicach gdzie spuszczana jest stopniowo woda. Bóbr jest podwyższony.
Za ściągnięcie dzisiaj dźwigu, który przez kilka godzin wyciągał konary drzew zapłacić będzie musiał starosta lwówecki, który z pewnością będzie chciał odzyskać pieniądze od zarządców rzeki i mostu. Rzeką Bóbr jak i linią brzegową zarządza bowiem Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej. Jednak kiedy dochodzi do zagrożenia, to strażacy i starostwo w Lwówku Śląskim musi interweniować, ściągać dźwig i martwić się o to, aby problem w miarę sprawnie rozwiązać. Zarządca drogi i RZGW nie mogą pomóc. Na przeszkodzie stoją: biurokracja, czas wolny od pracy lub święto.
Rok temu starosta Artur Zych wspólnie z burmistrzem Ludwikiem Kaziowem zaproponowali, aby rolnicy usunęli drzewo, które rośnie zaraz przy brzegu rzeki Bóbr i zagraża, kiedy stan wody jest podwyższony i dochodzi do powodzi. Rolnicy się zgodzili bez wahania, ponieważ za pracę dostaliby drewno na opał. Jeśli wykarczowaliby brzeg rzeki, problem nie powtarzałby się.
Nie pozwalają na to przepisy. Nikt z rolników nie może zabrać drewna, ponieważ zarządca wody i linii brzegowej twierdzi, że właścicielem jest skarb państwa, więc trzeba ogłosić przetarg a wyrąbane pnie sprzedać. Nie uczyniono tego do dziś.