Czwartek, 28 marca
Imieniny: Anieli, Jana
Czytających: 9350
Zalogowanych: 24
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Jelenia Góra: „Najważniejszy jest zespół” – rozmowa z trenerem Rafałem Ulatowskim

Środa, 19 maja 2010, 15:04
Aktualizacja: Czwartek, 20 maja 2010, 14:39
Autor: arec
Jelenia Góra: „Najważniejszy jest zespół” – rozmowa z trenerem Rafałem Ulatowskim
Fot. zaglebie-lubin.pl
Dziś o godzinie 17 na stadionie przy ulicy Złotniczej zostanie rozegrany mecz towarzyski pomiędzy Reprezentacją OZPN Jelenia Góra, a piątą drużyną ekstraklasy – GKS Bełchatów. Drużyna Rafała Ulatowskiego przyjechała do stolicy Karkonoszy na kursokonferencję dla trenerów. Wczoraj mogliśmy zobaczyć trening pokazowy bełchatowian oraz wysłuchać wykładu Rafała Ulatowskiego. Jelonce udało się porozmawiać z byłym asystentem Leo Beenhakkera.

Zespół GKS Bełchatów zakończył rozgrywki ekstraklasy na 5 miejscu. To dobry rezultat, ale drużynę stać chyba na więcej i można było powalczyć o udział w europejskich pucharach.

To był nasz cel przed sezonem. Nie udało się go osiągnąć. Powtórzyliśmy tym samym wynik z zeszłego sezonu kiedy też byliśmy na 5 miejscu. Ja uważam, że mimo wszystko to jest porażka. Nie zrobiliśmy kroku do przodu, a taki był nasz cel. Na pewno przy analizie trzeba wziąć pod uwagę kilka obiektywnych czynników jakie nami wstrząsnęły w tym sezonie. Kontuzje, zły start rozgrywek, przecież pierwsze zwycięstwo odnieśliśmy dopiero w szóstej kolejce. Sytuacja organizacyjna w klubie. O GKS od miesiąca marca nie mówiło się w kontekście dobrej czy złej gry tylko o tym kto z klubu odejdzie, ilu piłkarzy nie ma podpisanych nowych kontraktów z klubem. Myślę, że to są rzeczy, które wpływają na całokształt oceny GKS. Aczkolwiek mówię jasno – dla mnie to miejsce jest niezadowalające bo uważam, że gdyby wszystko wyszło tak jak zaplanowaliśmy bylibyśmy na wyższym miejscu niż piąte. Taka jest piłka, taki jest jej urok, że nie można nic zaplanować. Popełniliśmy gdzieś na pewno błędy i naszym obowiązkiem będzie wyciągnąć z tych błędów wnioski, albo dla siebie, albo dla klubu.

Na ile ważne są dla Pana takie spotkania jak dzisiejsze z trenerami z mniejszych klubów?

Bardzo ważne. Wczoraj byłem na konferencji w PZPN prowadzonej przez Gerarda Houllier, gdzie ja byłem jednym z takich ludzi, którzy przyszli go posłuchać. Tak samo wiem jak mnie to wciągnęło, zaciekawiło i mam nadzieję, że dla tych piłkarzy i trenerów, którzy dzisiaj przyszli też jest taka możliwość spotkania kogoś kto pracuje na trochę innym szczeblu niż oni i posłuchania co ma do powiedzenia. Jeśli ktokolwiek z tego zachowa coś dla siebie i będzie potrafił to wykorzystać do swojej pracy z piłkarzami to dla mnie będzie to bardzo satysfakcjonujące.

Dzisiaj trenerzy pytali Pana o pracę z Leo Beenhakkerem. Pan mówił, że ten okres dużo Panu dał.

To zmieniło moje życie trenerskie, moje podejście do zawodu, moją filozofię, moje spojrzenie na piłkę i wiele innych spraw. Nas łączyły nie tylko relacje zawodowe, ale też taka nić prywatna gdzie Leo często dzielił się swoimi spostrzeżeniami życiowymi. On ma takie fajne filozoficzne podejście. Wiadomo, że to człowiek, który jest doświadczony. W wieku 69 lat ma się czym pochwalić. Pracował praktycznie na wszystkich kontynentach, był w różnych kulturach i tym wszystkim się ze mną dzielił. Tego mi chyba najbardziej brakuje. Spotkań i rozmów o życiu, o piłce, o takich sprawach, które akurat nas bardzo ciekawią i połączyły nas ze sobą.

Wielu kibiców, w tym również ja miało do Leo Beenhakkera żal o to, że końcówkę swojej pracy selekcjonerskiej z Reprezentacją Polski sobie odpuścił…

Ja nazywam to inaczej: Leo przestał być Holendrem, a zaczął być prawdziwym Polakiem. Zaczął się niepotrzebnie wdawać w te wszystkie dyskusje, w przepychanki jakie wokół niego się toczyły, w spory, które nie pozwalały mu zachować tego trzeźwego holenderskiego umysłu. Na tym myślę, że wszyscy straciliśmy: Reprezentacja, która nie awansowała i Leo, bo przestał być trenerem, który tylko zwycięża. To nie pomogło nikomu, a zaszkodziło wszystkim.

Gdy pracował Pan z Leo, był Pan blisko Kadry, teraz Reprezentacją kieruje Franciszek Smuda. Jak Pan ocenia jego pracę po kilku meczach, kilku zgrupowaniach. Czy uda mu się zbudować silną Reprezentację na Euro 2012?

Zacznę od tego, że każdego trenera rozlicza się z wyników, z celów jakie są przed nim postawione i ich realizacji. Zadaniem trenera Smudy jest godne zaprezentowanie Reprezentacji na Mistrzostwach Europy które będziemy organizować. Nie wiem czy postawiono przed nim cel awansu do ćwierćfinału czy do półfinału. Nie mama pojęcia czego Pan Lato wymaga od trenera Smudy. Jest jeszcze mnóstwo czasu do tego. Mamy przecież jeszcze ponad 2 lata na zbudowanie zespołu. Znając historię trenera Smudy, jego dokonania na polskiej arenie klubowej można być przekonanym, że jest to trener, który przyniesie Polsce chwałę i ja w to głęboko wierzę. To czy ktoś dzisiaj przegra czy wygra z Rumunią lub Bułgarią to nie jest dla mnie ważne. Ważne jest to jak będziemy się prezentować za 2 lata, a tego naprawdę nikt nie wie. Mam nadzieję, że może nam znów wyrośnie pokolenie Roberta Lewandowskiego, Sławka Peszki, które grając w niższych ligach, jeden czy dwa sezony w ekstraklasie, wybije się na takich znakomitych piłkarzy, którzy odchodzą za duże pieniądze do klubów zagranicznych. Trzeba żyć nadzieją, że z tą naszą piłką będzie lepiej a nie gorzej.

Chciałbym zapytać Pana o cele, które Pan sobie postawił w pracy trenerskiej.

Moim celem jest być zadowolonym z tego co robię. Być szczęśliwym z decyzji, które podejmuję. Mieć czyste sumienie w stosunku do tych różnych rzeczy, które dzieją się dookoła. To jest dla mnie najważniejsze. Wiem, że gdy zawsze będę działa zgodnie ze swym postanowieniem, ze swoją mądrością wiem, że będę wygrywał i osiągał sukcesy. Nie mogę powiedzieć, że mnie interesuję bycie selekcjonerem Reprezentacji Polski, bo to jest na pewno marzenie wszystkich trenerów. Ja miałem tą przyjemność i ogromne szczęście w życiu, że w młodym wieku już byłem przez półtora roku przy Reprezentacji. Jako drugi trener, ale byłem w szatni, byłem na boisku. Odpowiadałem za zadania jakie postawił przede mną trener Beenhakker. Także ja już z tego pieca jadłem chleb. Może nie chleb, ale jakąś bułeczkę małą, wiem jak to smakuje i wiem, że na dzień dzisiejszy moim miejscem nie jest Reprezentacja tylko klub. Ja uwielbiam codzienną pracę z piłkarzami, a taką możliwość daje mi klub. Jestem w klubie, z którym zdobyłem 5 miejsce. W zeszłym roku zdobyłem to samo. Jestem blisko, ale niedostatecznie blisko, żeby cieszyć się z sukcesów. To są moje marzenia i plany na najbliższą przyszłość. Osiągnąć coś co pokaże, że ja też mogę zaliczać się do tych trenerów, którzy mają na swoich kontach wymierne sukcesy.

Czy może Pan wskazać trenera, który jest dla Pana wzorem?

Czerpię ze wszystkich trenerów. Lubię patrzeć na to co robią inni trenerzy. Lubię śledzić to w jaki sposób wypowiadają się o swoich filozofiach, o swojej pracy. To jest rzecz, która na dzień dzisiejszy mnie pociąga i fascynuje w zawodzie trenera, że każdy z nas ma swoją filozofię, swoją wizję. Nie ma jednej książki, po której przeczytaniu jeden trener jest mądrzejszy od drugiego. Trzeba mieć do tego jeszcze szczęście, wierzyć w to co się robi i być pewnym tego, że każda decyzja przeze mnie podjęta przyniesie korzyść zespołowi, który się prowadzi. Nie ma nic ważniejszego w piłce nożnej niż zespół. Żadna indywidualność, żaden trener, tylko zespół.

Ogłoszenia

Czytaj również

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy chodzę do teatru?

Oddanych
głosów
420
Tak
22%
Nie
40%
Czasami
26%
Nie chodzę
12%
 
Głos ulicy
Dlaczego biegają?
 
Miej świadomość
100 konkretów (zrealizowano 10%): SUKCES czy PORAŻKA?
 
Rozmowy Jelonki
Mroczne opowieści nadchodzą
 
Polityka
Z pustego i Salomon nie naleje
 
Kultura
Zagrali w Podgórzynie
 
112
Pożar w restauracji
 
Piłka nożna
Jedziemy na Euro, ale w grupie czekają potęgi! [PLAN]
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group