Patrząc z góry, z perspektywy drona, koncert Lady Pank w Jeleniej Górze ukazał się jak pulsujące serce miasta. Błonia, na których zgromadzili się ludzie, przypominały wielobarwną mozaikę: tłum falujący rytmicznie, wciągany przez gitarowe riffy i charyzmę wokalisty.
Z lotu ptaka widać było, jak światła sceny rozlewają się szerokimi smugami – czerwone, niebieskie, białe reflektory tną wieczorne powietrze, oświetlając nie tylko artystów, ale też rozentuzjazmowaną publiczność, która wznosi ręce ku górze, jakby chciała dosięgnąć muzyki.
Scena, otoczona zielenią Kotliny Jeleniogórskiej, jawi się niczym wyspa dźwięku i energii.
Z wysokości widać było kontrast: spokojne, ciemne ulice odchodzące od centrum i wulkan życia skupiony wokół koncertu. Każdy refren porywa tłum w jednolity ruch – z góry przypomina to fale na jeziorze, które powstają, gdy wiatr przesuwa się po tafli wody.
Miasto jakby większe
Światła smartfonów migają jak tysiące świetlików unoszących się nad publicznością. W chwilach bardziej lirycznych ta migotliwa poświata staje się drugim niebem pod stopami muzyków. Kiedy jednak zespół przyspiesza tempo, obraz zmienia się w żywioł – skaczące sylwetki i rytmiczne podrygi całego tłumu tworzą wręcz geometryczne wzory, jakby ktoś namalował na placu żywą, poruszającą się grafikę.
Z wysokości drona muzyka nie jest tylko dźwiękiem – to wizualny spektakl. Energia rozlewa się od sceny w kręgi, niczym fale uderzające o brzeg. Widać, jak promienie reflektorów odbijają się tworząc wrażenie, że pół miasta drży w rytmie rockowych hymnów Lady Pank.
Koncert kończy się, dźwięki milkną, światła gasną, a jednak w tej chwili, oglądanej z lotu drona, Jelenia Góra wydaje się przez moment większa, bardziej pulsująca – jakby muzyka uniosła ją ponad codzienność.
Z góry można zauważyć, że echo wydarzenia zostaje w ludziach. Wielu zostało też na after party w stylu Depeche Mode.