Do kuli może wejść jedna lub dwie osoby. Przygotowania do zjazdu zorbem trwają zaledwie kilka minut. Swoje wrażenia z „podróży” opisuje dziennikarz gazety, który sam poddał się próbie nerwów.
Został umocowany w środku specjalną uprzężą. Kulę ustawiono na zeskoku skoczni narciarskiej. Kiedy toczył się w dół, nie czuł żadnych nierówności. Świat za podwójną warstwą plastyku zaczął wirować coraz mocniej. Nie wie, dlaczego, ale zjazd wzbudza szczególną wesołość.
Po przejażdżce trwającej kilkadziesiąt sekund, czuje się lekkie zawroty głowy, ale jest ochota, aby zjazd powtórzyć co najmniej kilka razy.
To zabawa dla każdego: dzieci i dorosłych. Kula jest bezpieczna. Ma ponadmetrowe ściany wypełnione powietrzem, które doskonale łagodzi wszystkie nierówności.
Zorbing to nie jedyna atrakcja w centrum sportów ekstremalnych. Można wykonać skok ze skoczni na gumowej linie. Powstaje także ściana wspinaczkowa, która ostatecznie ma mieć 25 metrów.
Skocznia Orlinek dotychczas była wykorzystywana kilka dni w roku. Urząd musiał płacić za utrzymanie obiektu około 40 tysięcy złotych. Teraz uruchomione tam centrum ma być kolejną atrakcją turystyczną miasta pod Śnieżką i ożywić nieczynny dotychczas latem obiekt.
Orlinek został wynajęty na 20 lat. Dzierżawca będzie musiał udostępniać zimą skocznię na zawody narciarskie.