Panie bibliotekarki i Panowie bibliotekarze z jeleniogórskiej Książnicy Karkonoskiej proponują kolejne tytuły, po które – ich zdaniem – warto sięgnąć. Piszą o nich w swoich recenzjach. Zapraszamy do lektury.
z Krainy Domów Przysłupowych. Olga Orlińska Szczyżowska
Sudecka Kraina 2025
„Architektura powinna mówić o swoim czasie i miejscu, ale tęsknić za ponadczasowością” /Frank Gehry
Mały Czytelniku, zabieram Cię w podróż do krainy, której wyjątkowość określa jej miejsce – na pograniczu trzech państw: polskiego, czeskiego i niemieckiego.
Zabieram Cię tam za sprawą pewnej niezwykłej książki: „Opowieści z Krainy Domów Przysłupowych”.
O co chodzi z tymi słupami? – pomyślisz. Dlaczego te domy są tak wyjątkowe? Kto je wymyślił?
Czy w takim domu spanie na sianie naprawdę jest tak przyjemne, jak mówią?
W owej niewielkiej, a jakże pojemnej lekturze znajdziesz odpowiedzi na te oraz inne nurtujące Cię pytania. Autorka w ciekawy sposób kreśli historię domów przysłupowych, przygląda się z bliska wybranym obiektom, zwracając uwagę czy to na mieszkańców danego domostwa, czy to na znaną legendę, czy wreszcie na intrygującą historię związaną z konkretnym miejscem.
Za sprawą wyjątkowych fotografii możesz obejrzeć opisywane budynki, a wyjątkowo intensywny koloryt ilustracji z użyciem akcentów w kobaltowych odcieniach dopełnia reszty – dla zachwytu Twej wyobraźni. Dodatkowym walorem publikacji jest towarzysząca polskiej – niemiecka wersja językowa.
To opowieść o Janku, Gizeli i ich rodzicach, którzy przybywają do jednego z takich niezwykłych domów – do Zagrody Kołodzieja. Nadchodzi noc, ale w nowym miejscu czasem trudno jest zasnąć. W dodatku do ich uszu dochodzą dziwne odgłosy… A potem – czy to za sprawą magii, czy innych nieznanych mocy – poznają kobolda Zygfryda, opiekuńczego ducha tego domu oraz strażnika pamięci, misia Rudolfa.
Z pomocą nowych przyjaciół oraz eliksiru mocy bohaterowie trafiają do wielkiej biblioteki, w której ukryta jest tajemnicza księga, przenosząca w czasie i przestrzeni…
Przygotujcie się na wyjątkową przygodę!
„Architektura ma swój własny obszar istnienia. Pozostaje w wyjątkowo cielesnym związku z życiem. W moim wyobrażeniu nie jest ona zasadniczo ani przesłaniem, ani znakiem, lecz oprawą i tłem dla przemijającego życia, wrażliwym naczyniem dla rytmu kroków po podłodze, dla skupienia przy pracy, dla ciszy snu.” /Peter Zumthor
(gaj)
Książka wkrótce dostępna w zbiorach Działu Regionalnego z Czytelnią
Mówić prawdę. Josef Formánek
W rozmowie z Andrzejem Jagodzińskim (tłumacz powieści) Josef Formánek powiedział, że Bogdan Mares, główny bohater książki, stał się dla niego trzecim dziadkiem.
Stwierdzenie to przed przeczytaniem powieści wydawało się przyjemne, a nawet zachęcało do przeczytania historii, która skończyła się tak silną więzią między dwoma mężczyznami.
Bernard Mares, bohater powieści żył naprawdę, a co ważniejsze, historia opisana przez Formánka jest prawdziwa. Spotkali się przypadkiem, Josef wypatrzył chałupę na górze wysypiska śmieci i zaintrygowało go to na tyle, że postanowił odwiedzić jej mieszkańca.
W lokalnej knajpie usłyszał, że to wariat, esesman, który schował w śmieciach miliony. Już tyle by wystarczyło na dobrą powieść. Bernard zgodził się na wspólną podróż i opowieść o swoim życiu, warunkiem jest mówić prawdę, honorarium za historię wycenił na numer telefonu do pewnej osoby. Niewiarygodna historia Bernarda miał początek w tramwaju, w nim się urodził, zaraz potem trafił do sierocińca i tak zaczęła się brutalna opowieść o miłości do życia człowieka, który dotkliwie przeżył wszystkie dramaty i okrucieństwa XX wieku w Europie Środkowej .
Nadzieję dawała mu przyjaźń z dzieciństwa, miłość i chęć odnalezienia matki. Równolegle do głównej narracji toczy się narracja autorska, z której dowiadujemy się nie tylko o trudach wspólnego podróżowania z kapryśnym, nerwowym starcem, ale i o problemie, z którym boryka się autor. Książka Formánka to książka, która na długo pozostaje w głowie czytelnika, nie jest łatwo pogodzić się z losem, który spotkał Maresa, towarzyszy temu pytanie o sens życia i niewiarygodną siłę przetrwania.
Jeśli macie odwagę wejść do świata, w którym trudno znaleźć światło, jeśli chcecie poznać prawdziwą historię, od której boli wyobraźnia, jeśli chcecie poznać miłość, która pomaga przetrwać i przyjaźń, która wyciąga z nałogu, przeczytajcie „Mówić prawdę”. Uwaga jednak! Ta powieść może być uderzająca dla wrażliwego czytelnika i nie oszczędza. Z drugiej strony po jej ukazaniu się padały głosy, że ma szansę na nominację do Literackiej Nagrody Nobla. Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej.
(JJ)
Introwertyczka w głośnym świecie. Debbie Tung
Dwa głosy o jednej książce.
Debbie Tung w swoim komiksie w perfekcyjny sposób pokazuje czytelnikom świat introwertyków oraz rzeczy, z którymi zmagają się każdego dnia. Kreska jest wyrazista, prosta przez co doskonale obrazuje nastroje głównej bohaterki, które uzupełniają treść tworząc spójną całość.
Autorka udowadnia nam, że patrzenie na drugą osobę przez swój pryzmat jest mylne, a założenia, które podpowiada nam głowa często są nieprawdziwe, a czasem wręcz krzywdzące. Debbie Tung odkrywa przed nami introwertyczne wnętrze, przedstawia sposób myślenia i mechanizmy działania, ukazuje jakie emocje oraz poczucie wyobcowania wzbudza w cichych introwertykach głośny, wymagający interakcji świat dookoła.
Myślę, że ten komiks jest obowiązkową pozycją dla wszystkich, zarówno dla introwertyków, którzy zobaczą, że zachowania oraz uczucia, którymi się kierują, są jak najbardziej normalne, jak i dla ekstrawertyków, którym łatwiej będzie zrozumieć drugą stronę oraz impulsy, którymi introwertycy się kierują. Komiks dla mnie, jako ekstrawertyka, był objawieniem. Wprowadził i wyjaśnił mi świat moich mniej towarzyskich znajomych, ich potrzebę ciszy oraz osamotnienia oraz tego, jak interakcje z innymi ludźmi, są dla nich wyczerpujące. A przede wszystkim, że cisza wcale nie oznacza czegoś złego, czasami wystarczy po prostu być obok.
(AS)
Bliżej mi do introwertyka, dlatego zachowania Debbie są dla mnie zrozumiałe, sama często mam podobne reakcje i czy to kogoś dziwi, czy nie, zdarza mi się cieszyć z odwołanej imprezy. Komiks uświadomił mi, że introwertyk nie jest równy introwertykowi, że introwertyzm może mieć swoje stopnie. Mój jest chyba lekki ;)
Ważne jest, żeby zrozumieć, że introwertyzm, to nie jest nieśmiałość. Jestem śmiała, potrafię działać w grupie, a nawet stać na jej czele. Najbardziej jednak lubię swoje towarzystwo, wybrane grono osób, cichy ton wypowiedzi. Wolę dostawać SMSy niż odbierać telefon i nie podniosę ręki, żeby zadać pytanie. W środku targają mną emocje.
Ani moje zachowanie, ani zachowanie Debbie nie są skierowane przeciwko otoczeniu. To może być tak samo dziwne, jak dla mnie niejasne jest, że ktoś stale potrzebuje towarzystwa i dziania się.
Jeśli w waszym otoczeniu jest osoba, która wydaje się Wam schowana w skorupkę, unikająca kontaktów, niewiele o sobie mówiąca, wycofana, to przeczytajcie „Introwertyczkę w głośnym świecie”, może zyskacie super przyjaciela, z którym można… na przykład pomilczeć.