- Gildia zwołała na pierwszą sobotę października spotkanie przy Domu Karla i Gerharta Hauptmannów w Szklarskiej Porąbie. To stamtąd wytrawni piechurzy i... czarownice wyruszyli na pierwsze oficjalne przejście nowej ścieżki, liczącej... 36 kilometrów – rozpoczyna relację Krzysztof Tęcza.
Na dobry początek czarownice częstowały wszystkich przybyłych specjalnie parzoną w samowarze herbatką mającą wzmocnić siły i wytrwałość. Prezes Gildii Jarosław Szczyżowski przedstawił pokrótce założenia wędrówki. Zaprezentował również sylwetkę patrona Gildii jak i szlaku oraz wyjaśnił, na czym polega zabawa w ukrywanie i odnajdywanie skrzynek ze „skarbami”.
W związku z tym, że przebieg szlaku owiany był tajemnicą zadbano, by pozostałe elementy także nie były takie oczywiste. W ukrytych skrzynkach oprócz rzeczy zwykłych umieszczono kartki z tłumaczeniami tekstów „Sag Śląskich” spisanych i wydanych drukiem przed II wojną światową. Oczywiście autorem tych tekstów jest Will Erich Peuckert.
Pierwsze kilometry w Szklarskiej Porębie pełne były ciekawskich spojrzeń ze strony przechodniów, którzy nie spodziewali się tak licznej grupy czarownic i czarowników idących główną ulicą miasta. Początkowo trasa wiodła Doliną Szczęścia. Gdy dotarliśmy do miejsca, w którym produkowano piękne kryształy znane na całym świecie, rozpoczęliśmy poszukiwanie pierwszej skrzynki. Kosztowało nas sporo trudu i wysiłku, by ją zlokalizować.
Dla nas prawdziwym przeżyciem był fakt, że zarówno droga, którą podążaliśmy, jak i usytuowane wzdłuż niej kamienie oraz obiekty były miejscem badań Williego Peuckerta i były przez niego opisywane. Będziemy mogli zatem, po powrocie do domu, porównać to co dzisiaj zobaczymy z tym jak widział to profesor od czarownic. Dzięki jednak naszemu przewodnikowi już teraz dowiedzieliśmy się o Jagnięcym Potoku – miejscu, w którym można znaleźć złoto, o kamieniu walońskim, który uszkodzony podczas budowy kolei trafił do Muzeum Karkonoskiego czy o Walończykach, którzy byli pierwszymi odkrywcami skarbów, jakie kryją Góry Izerskie, w tym o ukrytym posążku bożka Flinsa.
Wkrótce potem mieliśmy dwa ciekawe spotkania. Pierwsze z drwalami, którzy z pomocą koni ściągali ścięte drzewa. Drugie z wygrzewającą się na ciepłym żwirze żmiją, która na nasz widok skryła się w trawie.
Mijając Waloński Kamień i Cichą Równię doszliśmy do Stacji Turystycznej Orle. Myśleliśmy, że tu odpoczniemy, ale panował niesamowity tłok, zarówno na zewnątrz jak i w bufecie. Ruszyliśmy dalej przez Kobylą Łąkę w stronę Chatki Górzystów, gdzie mogliśmy skosztować słynnych naleśników z jagodami. Mieliśmy już za sobą prawie połowę drogi.
Teoretycznie powinno nam być już z „górki”. Niestety tylko teoretycznie, bo tak naprawdę dalsza droga biegła cały czas pod górę. Minęliśmy Sine Skałki i udaliśmy się w stronę Wieczornego Zamku. Najwyższy czas, bo zaczęło zmierzchać. Zanim jednak nastała ciemność, dojrzeliśmy nowo postawioną rzeźbę z ustawioną we wnęce figurką.
Dotąd nie mieliśmy większych problemów ze znajdywaniem skrzynek. Teraz, po ciemku, będzie trudniej. Na razie stajemy na odpoczynek w jednej z nowo postawionych wiat, których w ostatnim czasie pojawiło się tu więcej. Korzystając z ciepłego wieczoru szykujemy posiłek. Każdy częstuje smakołykami. Niektórzy przynieśli własne wyroby i dzielą się przepisami, jak samemu zrobić takie wspaniałości. W dobrych humorach ruszyliśmy do nieczynnej kopalni kwarcu i dalej do skały znanej jako Skarbczyk. Ponoć w jednej ze szczelin skalnych ukryty jest kluczyk od drzwi, za którymi schowano kosztowności...
Dla nas, przynajmniej podczas tej wyprawy, skarbem jest wyryty tajemniczy znak umieszczony na kolejnej skale. W końcu dotarliśmy, przyświecając sobie latarkami, na Wysoki Kamień. Niestety nikt nie czekał na nas w schronisku z ciepłą herbatą i pysznym ciastem. Dlatego nie zostaliśmy tu zbyt długo. Zeszliśmy najbardziej niewygodnym odcinkiem dzisiejszej drogi do Sztolni Pirytu. Tam znajdowała się ostatnia ukryta skrzynka, a w niej ostatnie słowo hasła. Na zegarkach – północ. Pozostało nam już tylko zejść do Muzeum, przy którym zostawiliśmy nasze samochody i po długich pożegnaniach wyruszyć do domów na zasłużony odpoczynek.