Już miał być naprawiony trzy tygodnie temu. Administracja tłumaczyła, że nie mogła wcześniej tego zrobić, bo nie miała dekarza. Niestety i tym razem skończyło się na obietnicach.
Budynek przy ulicy Paderewskiego na Zabobrzu z zewnątrz wygląda na bardzo zadbany. Wewnątrz sprawia podobne wrażenie. Lokatorzy jednak muszą malować mieszkania nawet raz w miesiącu. Przez dziurę w dachu dostaje się woda. Zalewa ściany, na których za każdym razem pojawiają się zacieki.
– Zgłaszaliśmy wraz z sąsiadami nasz problem wielokrotnie do administracji – mówi Beata Chałaczkiewicz, lokatorka mieszkania przy ulicy Paderewskiego. Po jakimś czasie nawet ktoś z administracji się tu pojawił. Zaczęli łatać tę dziurę, ale bezskutecznie. Za każdym razem, kiedy pojawią się jakiekolwiek opady wszystko cieknie nam po ścianach.
Sąsiedzi Beaty Chałaczkiewicz, Zbigniew i Wioleta Pielechowie, za każdym razem malują swoje mieszkanie od nowa. Czasami nawet dwa razy w miesiącu. Lokatorów nie oszczędza też pogoda. Sami mieszkańcy twierdzą, że jest to syzyfowa praca.
– Jakiś tydzień temu pomalowałem pokój syna – mówi Zbigniew Pielech. – Popadał śnieg, później zrobiło się cieplej. Pojawiły się rozstopy i znowu cała praca na marne. Na ścianach znowu są zacieki. Poza wodą, zalewa mnie już krew – dodaje.
Pracownicy administracji z ulicy Drzymały nie obiecują już lokatorom żadnych konkretnych terminów. Przeciąganie sprawy w czasie argumentują brakiem pracowników.
– Powiedzieli nam, że nie mają dekarza – mówi Beata Chałaczkiewicz. – To przecież absurd. Płacimy dość wysokie opłaty, a kiedy woda wlewa mi się do mieszkania, słyszę, że nie mają pracowników. Poza tym woda zaczęła już podchodzić do puszki z prądem. Zgłosiłam to administracji, ale dostałam odpowiedź, że dalej woda nie dojdzie, bo puszka jest zabezpieczona – denerwuje się lokatrorka.
W telefonicznej rozmowie z działem eksploatacji Zakładu Gospodarki Lokalowej „Północ” przy ulicy Drzymały jeden z techników, który nie chciał podać swoich danych powiedział trzy tygodnie temu lokatorom, że dach już niebawem będzie naprawiony.
– Naprawdę jest dużo dachów do załatania. Obiecuję, że sam dopilnuję tej sprawy – zaznaczył.
Lokatorzy trzymali za słowo pracownika administracji, bo – jak mówili – nie wyobrażają sobie zimy z dziurawym dachem i zalanymi ścianami w mieszkaniach. Tymczasem minęło już sporo czasu, a dach jak przeciekał, tak przecieka dalej.
Nikt z lokatorów nie wie, kiedy i kto naprawi powiększającą się w dachu dziurę. Lokatorzy tracą powoli nadzieję, że jeszcze w tym roku wadliwy dach będzie uszczelniony. Obawiają się, że święta i nowy rok będą musieli spędzić w mokrych ścianach.