Teatr im. F.X. Šaldy z Liberca przyjechał na zaproszenie jeleniogórskiego Teatru im. Norwida w ramach projektu JOŚ (nazwa pochodzi od szczytów górskich Jested-Oybin-Śnieżka), czyli międzynarodowej współpracy między teatrami w Zittau (Gerhart Hauptmann-Theater Görlitz-Zittau GmbH), Libercu (Teatr im. F.X. Śaldy) oraz Teatrem im. C.K. Norwida w Jeleniej Górze.
“Mickey Mouse is Dead” (Myszka Miki jest martwa) stanowi dramatyczną egzegezę problemów. Autor, reżyser i aktor Tomáš Dianiška (z czeskiej niezależnej grupy artystycznej F.X.Kalby działającej w Teatrze im. F.X. Šaldy w Libercu) skupił się na dość wnikliwym sportretowaniu czwórki bohaterów (Karolína Baranová, Barbora Kubátová, Tomáš Váhala i Tomáš Dianiška). Obrazowanie ich codziennego życia (szaleńczej młodości, eksperymentów, zabaw i przemian) ma formę wyciagnięcia na powierzchnię “grzechów i grzeszków” (doznania erotyczne, ćmienie papierosów, użycie broni, stosowanie przemocy) zalegających w najciemniejszych kątach.
Tomáš Dianiška spojrzał na swoich bohaterów przez pryzmat ich potencjalnych lęków, natręctw i obsesji. Oglądając tę nieco ponurą inscenizację ma się wrażenie, że podglądamy prywatne historie młodych ludzi: Anna uciekła z domu, Nikola jest jakaś dziwna, a Filip po prostu lubi fizykę i pierniki. Spektakl staje się niejako manifestem przedstawicieli upadłego świata “Pokolenia Y”, zwanego dalej “Generacją Google”, “Pokoleniem Millenium” czy “Pokoleniem Piotrusia Pana”, które nie potrafi już funkcjonować bez Internetu i mediów elektronicznych.
W zdecydowanie lżejszym repertuarze zaprezentował się Tito Productions z Warszawy w jednej z najzabawniejszych teatralnych komedii ostatniego półwiecza “Boeing Boeing” autorstwa francuskiego dramaturga Marca Camolettiego. Światowy hit w interpretacji Gabriela Gietzkyego został przetłumaczony i zaadaptowany do realiów polskich przez Bartosza Wierzbiętę. W latach 60. XX wieku ta sztuka gościła na polskich scenach w tłumaczeniu Henryka Rostworowskiego i pod tytułem “Latające narzeczone”.
Spektakl opowiada historię cynicznego i frywolnego uwodziciela, zawodowego podrywacza i stratega romansowego Maksa (bohater grany przez Szymona Bobrowskiego) i jego trzech narzeczonych: Polki Joli (w tej roli Dominika Figurska), Amerykanki Janet (Olga Bołądź zabawnie kaleczy język polski) i Niemki Johanny (dobra rola Magdaleny Boczarskiej, która urokliwie kaleczy polski język). Wszystkie one są stewardessami. I każda z nich żyje w przeświadczeniu, że tylko ona jest tą jedną jedyną. Lecz dzięki precyzyjnej organizacji i pomocy niezawodnej, choć nie stroniącej od sarkastycznych uwag rosyjskiej służącej Nadii (w rudej peruce, obcisłej sukience i fartuszku oraz pełnym makijażu Maciej Wierzbicki w zasadzie “ukradł” kolegom ten spektakl), Maksowi zawsze udaje się skoordynować wizyty kolejnych narzeczonych. Sublokatorem Maksa staje się Paweł “Pawulon” Kowalski (Rafał Królikowski wypowiada swe kwestie z dozą ciepła i delikatnego uśmiechu), dawny kolega z liceum.
Odkurzony dramat “Boeing Boeing” to taka błaha, lekka i przyjemna komedyjka. Spektakl rozkręca się bardzo powoli i nabiera tempa dopiero pod koniec drugiego aktu. Całość jest dość sprawnie skrojona. Splot zabawnych sytuacji sprawia jednak, że akcja przerywana jest wybuchami śmiechu widzów.