Polub Jelonkę:
Czytaj także: Wałbrzych Świdnica
Czwartek, 28 sierpnia
Imieniny: Patrycji, Augustyna
Czytających: 10436
Zalogowanych: 104
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

JELENIA GÓRA: Monika Szwaja: piszę ksiażki (nie tylko) dla pieniędzy

Czwartek, 29 marca 2012, 7:43
Aktualizacja: Piątek, 30 marca 2012, 14:44
Autor: RED
JELENIA GÓRA: Monika Szwaja: piszę ksiażki (nie tylko) dla pieniędzy
Fot. RED
– Miałam dramatyczną sytuację finansową i zaczęłam pisać, bo to potrafię – wyznała Monika Szwaja, poczytna powieściopisarka, która wczoraj była gościem Książnicy Karkonoskiej. Z czytelnikami rozmawiała o propagowaniu dobrych postaw na kartach jej powieści, muzyce i rejsach morskich, które są pasją kochającej życie literatki.

Fanom literatury nie tylko dla kobiet tej autorki przedstawiać nie trzeba. “Dziewice, do boju!”, “Zatoka trujących jabłuszek”, “Zupa z ryby fugu”, wreszcie – “Matka wszystkich lalek” – to tylko niektóre tytuły z bogatego dorobku Moniki Szwai: dziennikarki z zawodu, pisarki z wyboru, mieszkającej w Szczecinie, ale związanej mocno z Karkonoszami, gdzie czuje się prawie jak u siebie. W latach 80. XX wieku mieszkała w Zachełmiu i uczyła polskiego w szkole podstawowej w Podgórzynie. Wcześniej była związana z Telewizją Polską, ale pracę straciła w stanie wojennym za “wywrotowe poglądy”.

- Praca w telewizji była dla mnie jak narkotyk. Uwielbiałam to zajęcie i ludzi tam pracujących – wyznała. Wróciła do zawodu po przemianach ustrojowych w 1989 roku, jednak kłopoty zdrowotne sprawiły, że odeszła na wcześniejszą emeryturę. Zaczęła pisać – jak podkreśliła bez obłudy – dla pieniędzy. - Miałam kilka kart kredytowych i przelewałam “z pustego w próżne” – mówiła Monika Szwaja. Postawiła na literaturę, bo czuła w tym powołanie i udało się: osiągnęła sukces na rynku, mało tego – założyła własne wydawnictwo. Jednak nie wzięło się to z niczego, ale z ciężkiej pracy, którą autorka bardzo sobie ceni i lubi.

Jaki ma przepis na napisanie dobrej książki? - Stosuję tę samą zasadę, co w telewizji, gdzie mawiałam, kiedy przygotowywałam program: to się musi dać oglądać, inaczej – choćby nie wiem, jakie mądre słowa padały z ekranu, widz przełączy na inny kanał. Analogicznie w przypadku książek: to się musi dać czytać! – opowiadała Monika Szwaja. Kiedy pracuje nad książką, często – po paru dniach - wraca do tego, co już napisała, i weryfikuje. Czyta także własne książki, aby nie powielać pomysłów i dowcipów. - Wiem, że wielu czytelników nie znosi mojego poczucia humoru, ale są i tacy, którzy je lubią. I to dla nich piszę – powiedziała nie precyzując, do kogo konkretnie adresuje książki.

Monika Szwaja zaprzeczyła jednocześnie, że tworzy literaturę stricte kobiecą. Dowiedziała się, że pewien kapitan statku bardzo sobie cenił jej książki, zaś – ukradkiem – czytali je także jego koledzy. - Kieruję moje powieści po prostu do odbiorców – zaznaczyła podkreślając, że zależy jej na promowaniu tego, co w świecie jest dobre. - Kiedy pracowałam w telewizji, robiłam programy o zjawiskach niepokojących i złych, a przecież nie tylko z tego składa się życie. Toteż w książkach staram się to właśnie oddać. Nie znaczy to, że moi bohaterowie nie przeżywają trudnych chwil cierpienia: tak nie jest, bo ono – prędzej czy później – dopadnie każdego człowieka – mówiła Monika Szwaja.

Autorka posiłkuje się głównie wyobraźnią. Rzadko portretuje w książkach swoich znajomych. Jeśli tak się dzieje, to za ich zgodą, najczęściej drugoplanowo. Czerpie też inspiracje z doświadczeń życia: w jednej z powieści napisała o Karkonoszach, a także z licznych podróży, głównie morskich. Żegluga, bowiem, jest pasją pani Moniki. Długo opowiadała o rejsach “Darem Młodzieży”, żaglowcem, w którym regularnie od trzech lat pływa w sezonie w różne ciekawe zakątki. Nie boi się sztormu, nie ma choroby morskiej i ufa ludziom morza, którzy czuwają nad bezpieczeństwem na pokładzie.

Monika Szwaja ceni też muzykę, głównie etniczną i klasyczną. - Jutro jadę do Filharmonii Narodowej, do Warszawy, bo dyryguje Jerzy Semkow, w którym kocham się od 40 lat. Widziałam go na żywo trzy razy, jak dyrygował. Jutro będzie czwarty raz – mówiła pisarka. Ceni sobie także szanty, nie takie przyśpiewki, jakie znane są ogółowi, ale prawdziwe morskie pieśni, które powstały w dawnych latach na ogromnych żaglowcach.

A poza tym? - Kocham życie i wszystkich (no prawie) ludzi – wyznała. Takie nastawienie zrodziło się w literatce około 10 lat temu, kiedy w płucu lekarze odkryli zmiany, które okazały się nowotworem. Trafiła na stół operacyjny. Szczęśliwie – choroba nie miała charakteru złośliwego. - Od tamtego momentu cieszę się każdą chwilą, każdym kwiatkiem, każdym uśmiechem – mówiła Monika Szwaja, z której rzeczywiście emanowała prostoduszność i życzliwość.

W Ksiażnicy Karkonoskiej spotkała też znajomych z dawnych lat, kiedy pracowała w Podgórzynie. Dotarł, między innymi, Jacek Jakubiec, kustosz Dworu Czarne, który w latach 80. “konspirował” z Moniką Szwają znaną z wywrotowych politycznie poglądów. - Ale do tamtych czasów nie wracam na kartach książek: nie lubię kombatanctwa. Żyję zawsze do przodu! - powiedziała powieściopisarka.
Spotkanie, na które – jak podkreśliła Alicja Raczek, p.o. dyrektor Książnicy Karkonoskiej – czekano prawie trzy lata, upłynęło w bardzo przyjemnej atmosferze rozmowy bohaterki z czytelnikami jej książek. Była możliwość zakupu kilku pozycji i otrzymania autografu na pamiątkę.

Ogłoszenia

Czytaj również

Sonda

Ile macie samochodów w domu (w rodzinie)?

Oddanych
głosów
862
1
39%
2
36%
3 lub więcej
25%
 
Głos ulicy
Góry czy morze?
 
Warto wiedzieć
„Dominacja człowieka dobiegła końca”
Rozmowy Jelonki
Smog latem nie znika
 
Piłka nożna
Znów przegrali, balansują nad strefą spadkową
 
112
Stłuczka na Wolności
 
Jelenia Góra - KARR
Ostatnie dni na złożenie wniosków!
 
112
75–latek skosił latarnię i wjechał do rowu
Copyright © 2002-2025 Highlander's Group