Polacy dowodzeni przez trenera Thomasa Thurnbichlera w niczym nie przypominają ekipy choćby z poprzedniego sezonu. - Widać, że świat zaczął skakać trochę inaczej. Niemcy odrobili lekcję i jak odstawali w ubiegłym sezonie - poza mistrzostwami świata - to teraz wiodą prym. Teraz to my skaczemy trochę jak Niemcy ubiegłej zimy. Zbyt statycznie. Odbicie jest kierowana bardziej do progu, ale pod prawie prostym kątem. Widać, że Niemcy czy Austriacy mają inny kierunek odbicia. Myślę zatem, że ta "naprawa" może trwać nieco dłużej - twierdzi nasz były znakomity skoczek, a obecnie prezes Polskiego Związku Narciarskiego - Adam Małysz w wywiadzie dla portalu Interia.pl.
Obecnie w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zdecydowanie prym wiodą Austriacy i Niemcy. To oni zajmują czołowe lokaty, a co za tym idzie plasują się na dwóch pierwszych miejscach w klasyfikacji Pucharu Narodów. Liderem Pucharu Świata w klasyfikacji indywidualnej jest Austriak Stefan Kraft z kompletem 400 punktów, wyprzedzając Niemca Andreasa Wellingera (270) i kolejnego Niemca Piusa Paschke (206). Nasze osiągnięcia wyglądają ptrzy tym bardzo blado. Najkepszy z naszych jest Dawid Kubacki, który z 27 punktami znajduje się na 24. pozycji w klasyfikacji Pucharu Świata.
Czołówka klasyfikacji:
1. Stefan Kraft (Austria) 400
2. Andreas Wellinger (Niemcy) 270
3. Pius Paschke (Niemcy) 206
4. Jan Hoerl (Austria) 202
5. Daniel Tschofenig (Austria) 161
6. Stephan Leyhe (Niemcy) 158
7. Karl Geiger (Niemcy) 153
8. Ryoyu Kobayashi (Japonia) 127
9. Michael Hayboeck (Austria) 104
10. Peter Prevc (Słowenia) 98
Wyniki Polaków:
24. Dawid Kubacki (Polska) 27
25. Piotr Żyła (Polska) 23
33. Paweł Wąsek (Polska) 8
40. Kamil Stoch (Polska) 3
36 lat to w skokach powoli sportowa emerytura
Czy ta sytuacja może dziwić? Niestety tak jak w przypadku obecnej dyspozycji Roberta Lewandowskiego, metryki się chyba nie oszuka. W porównaniu do innych nacji legitymujemy się delikatnie mówiąc bardzo zaawansowaną wiekowo kadrą, a następców, którzy mogliby deptać po piętach mistrzom po prostu nie widać. Kamil Stoch i Piotr Żyła mają po 36 lat, a Dawid Kubacki jest trzy lata młodszy. Młodsi Aleksander Zniszczoł (29), czy choćby Paweł Wąsek (24) przynajmniej na razie nie prezentują takiej formy, byśmy na dziś mogli ich nazywać następcami ww. bardziej doświadczonej trójki naszych utytułowanych skoczków. Były oczywiście w historii przypadki długowiecznych skoczków, a chyba najlepszym jest Japończyk - Noriaki Kasai. Nie wydaje się jednak, żeby nasi kadrowicze mieli w planach skakanie jeszcze przez 5-10 lat, a co najważniejsze skuteczne rywalizowanie ze światową czołówką.
Wydaje się, że zachłyśnięci sukcesami ostatnich lat niestety zapomnieliśmy o tym, co będzie w przyszłości i co stanie się po odejściu naszych mistrzów. Od lat nie widać młodszych skoczków, którzy byliby w stanie rywalizować regularnie i z powodzeniem w Pucharze Świata, ba... nawet w II lidze, jaką jest Puchar Kontynentalny. Cała sytuacja przypomina nieco historię z naszą kadrą piłkarzy ręcznych. Ta pod wodzą Bogdana Wenty, a następnie Michaela Bieglera osiągała fantastyczne sukcesy, ale zbyt długa gra doświadczonymi zawodnikami, a przede wszystkim brak wprowadzania młodych następców doprowadziła do tego, z czym borykamy się dziś. Doświadczeni mistrzowie praktycznie w jednym momencie zakończyli kariery, a my choć powoli się "podnosimy z kolan", jesteśmy tylko cieniem zespołu sprzed kilkunastu lat. Oby tak nie było w przypadku skoków narciarskich, ale wielkich perspektyw na przyszłość po prostu nie ma.
