Do uszkodzenia doszło podczas wyciągania z podłoża starych krawężników. Wykonawca tłumaczy, że kabel nie był właściwie oznaczony na planach i w dodatku położono go za płytko. Poinformowało o tym Słowo Polskie Gazeta Wrocławska
– Pracuję na zmiany – mówi jedna z mieszkanek ulicy Nowowiejskiej. – Gdy wracam do domu, modlę się, żeby nie złamać nogi. Za dnia jest nieciekawie, chodniki rozkopane, a co dopiero w nocy?
Odcinek od krzyżówki z Wojska Polskiego do działek oświetla tylko jedna lampa. Daje zresztą niewiele światła. W ciągu dnia trudno przemierzyć ten kawałek, bo stan chodników zmusza do kilkukrotnego przechodzenia na drugą stronę ulicy.
– Na pobliskie działki chodzą starsi ludzie – mówi pani Krystyna, która z okna domu widzi prace remontowe. – Matki prowadzą dzieci do przedszkola. Ci ludzie muszą przekraczać jezdnię w miejscach, gdzie nie ma pasów, bo nie da się normalnie przejść. W ciemnościach jest to szczególnie uciążliwe. Nie dość, że chodniki są pełne piachu i kamieni, to jeszcze nic nie widać.
Ciemno jest także na przyległej ulicy Tuwima, gdzie mieści się przedszkole. Mieszkańcy zastanawiają się, jak długo potrwają te niedogodności. Energetycy nie mogą nic zrobić, bo kable uszkodzili robotnicy i być może trzeba będzie położyć nowe.
– Pozostaje nam chyba tylko się ubezpieczyć - martwi się pani Krystyna. - Jak złamię nogę lub rękę, nikt nie pokryje kosztów leczenia. Wtedy wystąpię o odszkodowanie na drogę sądową. A tego chyba nikt nie chce.
Teraz Miejski Zarząd Dróg i Mostów szuka miejsc, w których kabel poprzecinano. Jeśli nie uda się ich zlokalizować, trzeba będzie położyć nowe przewody. Będzie to kosztowało około 100 tysięcy złotych. Pieniądze wyłoży budżet miasta.
Kilka dni temu gazeta informowała o tym, że robotnicy kładli asfalt na ulicy Nowowiejskiej podczas deszczu. Dyrekcja MZDiM miała zwrócić wykonawcy uwagę, że prace prowadzone w takich waunkach nie wpłyną na trwałość położonego bitumicznego dywanika.