Dźwięki wiejskich dzwonów na pobliskim kościele, które od wieków rozbrzmiewają skromnie nad Starą Kamienicą, zdają się przypominać o korzeniach sięgających pogańskich czasów. Dzwony te, choć stare i nieznane dokładnie daty ich powstania, wciąż wzywają do zadumy, przypominając o dawnych rytuałach i obrzędach, które miały mieć tu miejsce.
Otaczające ruiny pola, lasy i wzgórza tworzą magiczną scenografię, w której murami zamku można się wodzić oczami, tańcząc w rytm historii, jaka się tu rozgrywała. Na tych terenach żyli bowiem szklarze, górnicy, tkacze, reformatorzy religijni, a także przemytnicy i zwykłe zbiry, których losy splatały się z losami tego miejsca.
Wśród mroków zamkowych murów kryje się ciekawa historia: 17 grudnia 1615 roku w zamku przebywał Bernard von Schalfgotsch, właściciel Radomierza i innych dóbr. Niestety, jego życie zakończyło się dramatycznie, gdy w tajemniczych okolicznościach został zamordowany przez własnego sługę, Wolf Friedrich Rotig, który później został okrutnie stracony.
Zamek w Starej Kamienicy to nie tylko miejsce przeszłości, to żywy pomnik historii, który czeka na kolejnego wędrowca, by opowiedzieć mu swoje tajemnice i pozwolić mu poczuć magię dawnych czasów.
Warto zwrócić uwagę, że miejsce to jest zadbane, wręcz zaopiekowane, czyste - mimo, iż swobodnie można myszkować pomiędzy murami, w piwnicach, czy zdobywając wieżę.