Polub Jelonkę:
Czytaj także: Wałbrzych Świdnica
Czwartek, 3 lipca
Imieniny: Jacka, Tomasza
Czytających: 12129
Zalogowanych: 114
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Dolny Śląsk: Poszukają skarbów w celi

Sobota, 28 czerwca 2008, 7:42
Aktualizacja: 7:44
Autor: Mar
Dolny Śląsk: Poszukają skarbów w celi
Fot. Archiwum
Toporki bojowe, groty strzał do kuszy ze średniowiecza, monety, których pochodzenie szacuje się na okres XIV – XIX wiek oraz medale z XIX wieku – to wszystko znaleziono u mieszkańca Ząbkowic Śląskich, który handlował zabytkami archeologicznymi. Wcześniej policja zatrzymała znanego poszukiwacza skarbów z Kowar. Obydwaj panowie odpowiedzą przed sądem.

„Skarby” z Ząbkowic mogą pochodzić z wykopalisk prowadzonych nielegalnie w Regionie Jeleniogórskim. Czy tak jest rzeczywiście – ustali to policyjne śledztwo.
W domu mieszkańca Kowar policjanci znaleźli zabytkowe przedmioty z epoki brązu. Mężczyzna miał też części karabinów i pistoletów z okresu pierwszej i drugiej wojny światowej. Uzbrojenie z pierwszej połowy XX wieku to wielka gratka dla kolekcjonerów militariów w Polsce i za granicą. Jednak zbieranie go i handel są zabronione i traktowane jak nielegalne posiadanie sprawnej broni.

– Śledztwo w tej sprawie prowadzą policjanci z wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, zajmujący się zwalczaniem przestępczości związanej z kradzieżami dzieł sztuki i zabytków – wyjaśnia oficer prasowy jeleniogórskiej policji nadkom. Edyta Bagrowska.

– Nasi funkcjonariusze wzięli udział w przeszukaniu mieszkania i pomagali wrocławskim kolegom w innych działaniach wobec podejrzanego o prowadzenie nielegalnych eksploracji oraz paserstwo zabytków archeologicznych.

Mężczyzna po przesłuchaniu został zwolniony, a na pewno będzie odpowiadał za nielegalne posiadanie broni. Policjanci znaleźli też inne przedmioty, których posiadanie może wskazywać na kolejne przestępstwo, czyli nielegalne prace archeologiczne. Jego „kolega” z Ząbkowic – za paserstwo.

Jak się dowiedzieliśmy, zatrzymanie kowarzanina ma związek ze śledztwem prowadzonym przez funkcjonariuszy przeciwko handlarzom przedmiotów wykopywanych przez poszukiwaczy.
– Ci ludzie, którzy przeszukują lasy, pola, miejsca niegdyś zamieszkane, to prawdziwa zmora polskiej archeologii – mówi dyrektor Muzeum Karkonoskiego, Stanisław Firszt. – Korzystają z luk w prawie i szukają przedmiotów, które mają jakąś wartość. Część robi to z kolekcjonerskiej pasji, ale część – dla zarobku.

Nikt nie może zabronić poszukiwaczom chodzenia po polach i lasach z wykrywaczem metali. Dopiero, gdy zaczynają przekopywanie ziemi, łamią prawo. Ono stanowi, że wszystko co znajduje się w ziemi, jest własnością państwa. Tyle że to państwo nie ma żadnego instrumentu, który by wymusił przestrzeganie tego przepisu.

– Dla nas, muzealników, jak i dla archeologów, z którymi przecież ściśle współpracujemy, najważniejszy jest tak zwany kontekst historyczny – tłumaczy dyrektor Firszt. – Interesuje nas gdzie taki przedmiot został znaleziony, w jakiej warstwie ziemi, co było w niej razem z tym przedmiotem, na przykład kości.

Jeśli przedmiot, jak garnek, sztylet, ozdoba, czy narzędzie zostanie wyjęty z ziemi a otoczenie zniszczone w poszukiwaniu innych przedmiotów, bezpowrotnie ginie szansa na odtworzenie jakiegoś momentu w historii.

Takim znaleziskiem był ostatnio łańcuch owinięty dookoła szyi skazańca, odsłonięty podczas prac archeologicznych przy starej szubienicy w Miłkowie na wzniesieniu zwanym Straconką. – Wiemy teraz, że łańcuch, na którym wisielec wisiał czasami kilka tygodni, był zakopywany razem z nieszczęśnikiem – słyszymy od Stanisława Firszta.

Jak zapobiec takim występkom? – Nie powinno się zabrać sprzedaży takich wykrywaczy, potrzebnych chociażby przy pracach instalacyjnych – mówi dyrektor Firszt. – Ale na każdym powinno się znajdować ostrzeżenie, że poszukiwanie przedmiotów w ziemi bez zezwolenia jest łamaniem prawa, wtedy nikt nie powie, że nic nie wiedział o zakazie wykopywania przedmiotów ukrytych w ziemi.
Poszukiwaczowi z Kowar oraz paserowi z Ząbkowic, w zależności od kwalifikacji ich czynów, grozi kara od roku do pięciu lat więzienia.

Bombardują opiłkami
Nielegalni eksploratorzy to nie tylko problem Polski. Z poszukiwaczami walczą też archeolodzy w krajach śródziemnomorskich, gdzie w ziemi znajdują się przedmioty mające po kilka tysięcy lat. Za takie znaleziska kolekcjonerzy płacą duże pieniądze. We Francji służby archeologiczne radzą sobie w taki sposób, że nad miejscami, w których mogą się znajdować duże ilości cennych przedmiotów, z samolotów rozsypuje się drobne kawałki metali, na które reagują wykrywacze.
Na takim obszarze wykrywacz metali „głupieje” i nieustannie piszczy. Niewykluczone jednak, że ich konstruktorzy wymyślą wykrywacz który nie będzie reagował na tak małe metalowe części.

Ogłoszenia

Czytaj również

Sonda

Czy lokalne "kasyna" i gry hazardowe powinny być dozwolone bez koncesji?

Oddanych
głosów
457
Oczywiście, gra tylko ten kto chce
26%
Tak, jednak do pewnej kwoty - na niektórych działa to jak narkotyk
11%
Hazard powinien zostać całkowicie zakazany
49%
Nic nie trzeba zmieniać w przepisach
14%
 
Głos ulicy
Nie "siedzimy" na telefonach
 
Warto wiedzieć
Trump zaatakował Iran! Nowa wojna USA na Bliskim Wschodzie?
Rozmowy Jelonki
Strzelania będą tylko raz w tygodniu
 
Aktualności
Strażacy wyjdą w góry dla chorych na białaczkę
 
Inne wydarzenia
Odśpiewali "100 lat" twórcy Biegu Piastów
 
Aktualności
Umowa na przebudowę drugiej nitki estakady
 
Inne wydarzenia
Zawita do nas mistrz Francji, ale znów szykuje się "paraliż" na drogach i utrudnienia
Copyright © 2002-2025 Highlander's Group