Linia kolejowa 308 jest jedną z 22 tras przejętych od kolei przez samorząd Dolnego Śląska. Do odnowy przewidziany jest odcinek Jelenia Góra – Kowary Górne o długości 25 kilometrów, z odgałęzieniem do Karpacza o długości siedmiu kilometrów. Inwestycja została podzielona na trzy etapy: Jelenia Góra – Mysłakowice (10 km); szacowany koszt 25 mln zł, Mysłakowice – Kowary Górne (15 km); szacowany koszt 37,5 mln zł i Mysłakowice – Karpacz (7 km); szacowany koszt 17,5 mln zł. Nowy właściciel chciałby, aby pociągi powróciły na tę linię już w 2023 roku.
O tym, co trzeba zrobić, by ten projekt się udał wiemy dzięki studium wykonalności, które zostało przygotowane w 2019 roku – mówi dyrektor Dolnośląskiej Służby Dróg i Kolei Leszek Loch. - Rozpatrywanych jest kilka koncepcji technicznych rewitalizacji linii, łącznie z budową mijanki w Mysłakowicach, co jest docelowym rozwiązaniem. Na początek najprawdopodobniej będziemy jednak jeździli naprzemiennie: Karpacz – Kowary, Kowary – Karpacz i dalej Mysłakowice – Jelenia Góra. Prace rewitalizacyjne najlepiej aby rozpoczęły się od Jeleniej Góry, bo inaczej składy nie wjadą na te tory. Jak wynika ze studium wykonalności - infrastruktura techniczna linii nie jest jeszcze do końca zdewastowana i rozkradziona. W najlepszym stanie jest odcinek Jelenia Góra – Mysłakowice. Od Mysłakowic są obiekty inżynierskie wymagające przeglądu, a najprawdopodobniej tez interwencji, bo kolej tu przecież od ponad 30 lat nic nie robiła.
Sporo czasu podczas wczorajszej debaty poświęcono kwestiom finansowym związanym z rewitalizacją linii 308. Z jednej strony samorząd regionu oczekuje, że gminy i miasta, przez które przebiega trasa będą partycypować w kosztach jej odbudowy. Z drugiej strony jednak w tej chwili nie wiadomo nawet jak duży byłby to ciężar dla ich budżetów, gdyż nieznane są dokładne źródła finansowania przedsięwzięcia.
Materia finansowa w tej kwestii jest bardzo skomplikowana, zwłaszcza że mówimy o swoistym montażu finansowym z wielu źródeł – mówi wiceprzewodniczący Sejmiku Dolnośląskiego Marek Obrębalski. - Nie tylko z budżetu województwa dolnośląskiego, ale także z Regionalnego Programu Operacyjnego dla Dolnego Śląska na lata 2021 – 2027 i z budżetu państwa z funduszy centralnych. Dzisiaj trudno powiedzieć w jakich proporcjach będzie ten montaż realizowany, w związku z tym trudno też orzec w jakim stopniu gminy będą partycypować w kosztach. Myślę, że o szczegółach będzie można mówić w czwartym kwartale tego roku
Mimo wielu niewiadomych samorządowcy z Kotliny Jeleniogórskiej wykazywali duże zainteresowanie tematem powrotu pociągów na linię Jelenia Góra – Karpacz.
Jestem gorącym zwolennikiem tego, aby kolej wróciła do Karpacza, zwłaszcza, że według wstępnych założeń czas dojazdu z Jeleniej Góry do Karpacza wyniósłby dwadzieścia kilka minut – mówi burmistrz Karpacza Radosław Jęcek. - Jednocześnie też jestem realistą i zdaje sobie sprawę, że w jakimś stopniu trzeba będzie partycypować w kosztach utrzymania i wybudowania tej linii. W tym momencie Karpacz może przeznaczyć na ten cel 0,00 złotych. O ile skomunikowanie mojego miasta linią kolejową jest ważne, to kondycja finansowa Karpacza po lockdownie jest trudna. Ja jednak wierzę, że wszystko wróci do normy i miasto „odgruzuje się” po sytuacji związanej z covidem. Wszystko to jednak przed nami, bo 2023 rok to odległa perspektywa.
