To kolejny epizod dramatu z Kamiennej Góry, jaki wiosną minionego roku wstrząsnął całą Polską. Wówczas Iwona K. przyniosła do szpitala ciężko pobitego syna. Lekarzom nie udało się uratować chłopca.
Wydarzenia, które poprzedziły śmierć Bartka, szczegółowo opisują śledczy w akcie oskarżenia. Przez trzy dni: od 15 do 18 maja, chłopiec przeżywał mękę. Konkubent matki upił się i zaczął chłopca bić, kiedy ten nie chciał jeść obiadu. Potem elektrycznym kablem okładał wiszącego w powietrzu malca po całym ciele trzymając go za rękę. Później zaczął kopać go po nogach i brzuchu. Bił też go z otwartej dłoni po twarzy. Chłopiec płakał i prosił kata, aby ten przestał go bić. – Mówił: „Wujku, nie bij, za co bijesz?. Mężczyzna znęcał się nad dzieckiem przez godzinę, a matka, Iwona V. nie reagowala.
Następnego dnia scenariusz powtórzył się. Mariusz V. uderzył chłopca bez żadnego powodu w twarz tak mocno, że dziecko uderzyło głową o piec kaflowy. Bartek zaczął płakać. Iwona K. zagroziła, że zabierze chłopca i wyprowadzi się. Jej „przyjaciel” obiecał, że nie będzie już bił malca. Bartek później skarżył się matce na ból głowy i senność. Kobieta wiedziała, że chłopiec jest chory i nie wezwała żadnej pomocy.
Dramatyczny finał tragedii miał miejsce w sobotę, 17 maja. Mariusz V. dostał ataku furii, kiedy chłopiec nie zrozumiał jego polecenia. Zaczął bić dziecko rękoma po pośladkach. Bartek chcąc uniknąć razów, zaczął się wycofywać, potknął się i upadł. Wtedy mężczyzna zaczął okładać go kablem elektrycznym, kopał go także w krocze i dusił. Chłopiec nie płakał tylko prosił „wujka”, aby przestał. Iwona V. nie reagowała. Wiedziała, jak bardzo pobity jest chłopiec, bo skarżył się jej, że wszystko go boli. Nie skorzystała nawet z okazji, kiedy mężczyzna poszedł po zakupy i nie poprosiła o pomoc sąsiadów. Oskarżony jeszcze tego samego dnia dwukrotnie pobił Barka, między innymi, paskiem od spodni z metalową klamrą oraz gumowym wężem.
Stan chłopca pogorszył się w nocy z soboty na niedzielę. Zaczął majaczyć i stracił przytomność. Dostał też wysokiej gorączki. Iwona K. na próżno prosiła konkubenta, by kupił środki przeciwgorączkowe. Zaczął krzyczeć, aby zabrała chłopca do szpitala i wynosiła się. Kazał jej powiedzieć lekarzom, że malec spadł z roweru. W szpitalu, mimo reanimacji podjętej przez lekarzy, dziecko zmarło.
Jeszcze tego samego dnia policja zatrzymała parę oprawców. Byli trzeźwi. Początkowo prowadzono postępowanie w kierunku pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Później śledczy – wobec Mariusza V. – zmienili kwalifikację czynu na zabójstwo i znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem. Zwyrodnialcowi grozi kara dożywotniego więzienia. Za swoje czyny Mariusz V. oraz Iwona K. odpowiedzą przed Sądem Okręgowym w Wałbrzychu.