Do śmiertelnego wypadku doszło na drodze w Mirsku. Motocyklista jadący Harleyem czołowo zderzył się z samochodem osobowym jadącym z przeciwka. Upadając na ziemię, przewrócił się tak nieszcześliwie, że głową uderzył o krawężnik i zginął na miejscu.
Motocykl z nieznanych powodów zjechał na drugi pas jazdy i zderzył się z samochodem na niemieckich numerach rejestracyjnych.
Z tyłu jechał drugi motocykl, którego kierowca stracił panowanie nad pojazdem i wjechał do rowu. Zarówno kierowca jak i pasażerka odnieśli obrażenia ciała i trafili do szpitala.
Droga była nieprzejezdna przez kilka godzin, a policja wyznaczyła objazd.
Jak komentuje internautka Anna:
- Przykre, ale chwilę wcześniej wyprzedzali mnie i auto przede mną na zakręcie na podwójnej linii ciągłej. Juz wtedy mało do wypadku nie doszło, bo auto przed nami akurat zaczęło omijać rowerzystę.
Powiedzieliśmy do siebie, że dawcy organów pojechali i że są bez wyobraźni, bo mało wypadku już wtedy nie spowodowali, a chwilę później za Mirskiem patrzymy a ludzie z aut wyskakują.
A tam leżeli motocyklści. Jeden we krwi leżał z rozbitą głową. Widać było im tego dnia pisane, jakby szukali śmierci.
Szkoda mi też tej pani z auta naprzeciwko, bo w szoku była i prawie już w domu, bo z pracy za granicą wracała o ile dobrze ją zrozumiałam. Ścieli jej zakręt. Przykre.
Mieli wszystko - pieniądze, zdrowie, korzystali z życia. Tylko chyba brakło zdrowego rozsądku niestety...