Czwartek, 6 lutego
Imieniny: Doroty, Pawła
Czytających: 10502
Zalogowanych: 92
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Jelenia Góra: Po premierze „Dancingu w kwaterze Hitlera”: Była to głupia miłość „w realu”, czyli rozliczenia ze samym sobą

Poniedziałek, 28 stycznia 2013, 7:31
Aktualizacja: Wtorek, 29 stycznia 2013, 8:40
Autor: Elster
Jelenia Góra: Po premierze „Dancingu w kwaterze Hitlera”: Była to głupia miłość „w realu”, czyli rozliczenia ze samym sobą
Fot. Archiwum Teatru–J.S. Jaremen
W sobotni wieczór (26 stycznia) Teatr im. Cypriana Kamila Norwida na Scenie Studyjnej wystawił premierę monodramu „Dancing w kwaterze Hitlera” w wykonaniu Roberta Dudzika. Spektakl powstał na kanwie opowiadania Andrzeja Brychta pod tym samym tytułem i pod opieką artystyczną Andrzeja Hrydzewicza.

Niełatwo zmierzyć się z teatralną adaptacją popularnej książki, gdy w pamięci widzów wciąż jest obecny film Jana Batorego. A jeszcze trudniej na własny sposób zmierzyć się z przeniesieniem tego tekstu na scenę w formie monodramu, gdzie aktor broni się sam i wszystko zależy od niego.

Treść zawiera motywy, których inspiracją były realne wydarzenia polityczne i społeczne w Polsce podczas II wojny światowej. Na tle rekonstrukcji szczególnie ważnych faktów z kart historii sprzed lat toczy się intrygująca, uniwersalna opowieść o burzliwej miłości, która tak naprawdę okazała się wakacyjnym romansem między Anką, cyniczną reprezentantką dzieci tzw. czerwonej burżuazji a prostolinijnym i uczciwym chłopakiem. Świat wspomnień, własnych przeżyć miesza się ze światem na poły wirtualnym. Podróż do przeszłości jest więc także wędrówką w głąb siebie. Poszukiwaniem sensów, przywoływaniem tego, co zapomniane i utracone.

W nurcie rozliczeń ze samym sobą, to swoista nostalgia i refleksja połączona z pierwszą randką w tzw. „realu”. Dziewczyna traktuje tę znajomość jak jeszcze jedną przygodę, chłopak-narrator jako prawdziwe uczucie, swoją „pierwszą wielką miłość”. Na ich horyzoncie pojawia się niemiecki turysta (nazywany przez młodego bohatera stwórcą mojego wstydu) w średnim wieku z mercedesem. Mężczyzna podczas wojny jako więzień budował kwaterę Hitlera pod Kętrzynem. Dziewczyna spędza z tym dużo starszym od siebie człowiekiem noc. Nazajutrz, w kolejnej scenie, wraca do chłopaka. Potem na pierwszym skrzyżowaniu młodzi rozstają się bez słowa. Chłopak godzi się z odejściem dziewczyny, lecz nie może zapomnieć jej twarzy.

Dziewczyna nie kieruje się współczuciem wobec cierpienia chłopaka, a pewnie i dawnym sentymentem, które mylnie bierze za kokieterię. Ona, która jest już z kimś innym, staje się wykonawcą tego ciemnego dotkliwego cierpienia i może uprawiać seks bez miłości z dużo starszym od siebie mężczyzną w pokoju luksusowego hotelu. Dziwne, że to nie przeszkadza później chłopakowi, który okazuje jej sporo ciepła. On chce być z nią ponownie. I mimo że ten akt nie nosi znamiona zemsty, bo dziewczyna i chłopak w kulminacyjnym momencie po prostu od siebie odchodzą, to i tak czynnik zdrady zdaje się mieć tutaj decydujące znaczenie.

Historia, choć odległa, spięta jest gorsetem teraźniejszości, koncentruje się na sytuacji elit. Peerelowska prowincja przemieszana z wielkim salonowym życiem i problemy, wszędzie takie same, niezależne od statusu społecznego. Podziały na tle ideologicznym i wszechobecna nieufność sprawiają, że współczesny świat jest niewątpliwie bardziej podzielony i targany konfliktami niż kiedykolwiek od czasów II wojny światowej. Na globalnym rynku, jakim jest dzisiejszy świat, dzisiejsi bogowie mają własne firmy, luksusową willę i wypasione samochody, za którymi motłoch ogląda się na ulicach. Nikomu nie przeszkadza, że to bogowie w skali mikro. W świecie sms-ów, internetu, e-maili, portali społecznościowych (Facebook, Badoo), wirtualnych gier i aplikacji, przejście między światem randek wirtualnych a spotkaniem w cztery oczy wywołuje całą lawinę emocji i jest źródłem mieszanych uczuć. Chociaż w „realu” dana znajomość ma szansę przerodzić się w coś więcej, bywa, iż nie wszystko jest jednak na dobrej drodze, a to pierwsze spotkanie „w realu” może okazać się tym ostatnim.

Monolog zbudowany z tekstów Brychta to miniteatr zamknięty w spójną całość. Robertowi Dudzikowi udało się oddać klimat miejsca, jaki był w zamiarze. I to nic, że tutaj nie Mazury, najważniejsze, że widownia w ten karnawałowy wieczór poczuła rozpalający wyobraźnię kruchy romans, a przynajmniej flirt, albo chociaż uwodzenie. Udało się przenieść ducha tamtej epoki do dzisiejszej rzeczywistości.

Nie chodzi tu o krytykowanie rzeczywistości zewnętrznej: społecznej i politycznej. Twórcy spektaklu zdają się pamiętać o tym, iż sporą część widzów drażniłaby opowieść miłosna widziana przez pryzmat martyrologii. Dlatego zdaje się celowo zrezygnowali z krytycznej oceny kultu Polski szlacheckiej czy pochwały PRL-u. Hulaszcze życie, sercowe rozterki, zdrady, romanse, intymne pragnienia, pokusy ze strony płci przeciwnej, ale i prawdziwa miłość. Życiorysy dojrzewających są różne, często pełne luk, niejasne, bywa, że zafałszowane. Ludzie, którzy nie doświadczyli beznadziei PRL-u, a nie mają silnych rodzinnych wzorców, są często zagubieni.

Opowieść jest dobrze skrojona, trafnie pozoruje wnikliwość i głębię sytuacji. Z przyjemnością słucha się Roberta Dudzika, który posługując się różnymi środkami teatralnymi z szeregiem wolt i point narracyjnych zaznacza odpowiednio zwrot akcji, buduje każdy wzrost i spadek napięcia, m.in. płynnie przechodzi w dwie skrajnie różne narracje pana przewodnika wycieczki szkolnej. Całkiem czytelne jest znaczenie obrazów wyświetlanych na ekranach w trakcie sztuki. Przestrzeń sceny zajmuje bardzo oszczędna scenografia składająca się z wielkiego ekranu, mikrofonu retro i krzesła.

W spektaklu nie zrezygnowano jednak, jakby się zdawało, z analizy kondycji współczesnego człowieka. Wręcz przeciwnie, zrobili to, konfrontując jednostkę ze społeczeństwem. Tematem są tutaj przecież relacje między młodymi ludźmi. Pod takim kątem twórcy spojrzeli też na „Dancing w kwaterze Hitlera”. Obok dosadności w pokazywaniu wynaturzenia współczesnego świata i jego patologii, istnieje również najtrywialniejsze życie codzienne. I spektakl ukazuje takie bycie zwyczajne, cudownie płaskie, daleko od obrazów okrucieństwa fizycznego i przemocy psychicznej. A w bardziej ogólnym sensie reprezentuje pewną charakterystyczną postawę wobec życia.

Ogłoszenia

Czytaj również

Sonda

Czy jadąc samochodem zdarza Ci się "siedzieć komuś na zderzaku"?

Oddanych
głosów
418
Tak, często, zwłaszcza na drogach dwupasmowych.
6%
Zdarza się, ale rzadko, jest to zależne od okoliczności.
21%
Nie, nigdy nie podjeżdżam zbyt blisko auta jadącego przede mną.
73%
 
Głos ulicy
Do Jeleniej Góry przyjechaliśmy znad morza
 
Warto wiedzieć
Amerykańskie fantazje o kosmosie
 
Rozmowy Jelonki
Leniwiec – już 100 koncertów w Czechach
 
Koszykówka
Byliśmy bez szans w starciu z Turowem
 
112
Kolizja 4 aut na Zabobrzu
 
Aktualności
Pogrzeb strażaka w Jeżowie
 
Ciekawe miejsca
Ludzi wieszali w parku na Wzgórzu Kościuszki
Copyright © 2002-2025 Highlander's Group