Pan Mirek zaczyna pracę o poranku i do Cieplic dojeżdża najczęściej pierwszą siódemką z Zabobrza. To, co się dzieje w pojeździe – wg słów Czytelnika – przechodzi ludzkie pojęcie.
– Zwykle na przystanku Podwale wsiada spora grupa pijanej i naćpanej młodzieży. Żądni dodatkowych wrażeń po całonocnej balandze w pobliskich mordowniach szaleją w autobusie. Pasażerowie są zaczepiani, wyzywani i prowokowani do bijatyki. Picie piwa, palenie papierosów i wulgarne krzyki to jest norma w czasie tej podróży – pisze pan Mirosław. - Kierowca nawet nie myśli o sprawdzeniu biletów i uspokojeniu towarzystwa, bo też chce żyć. Parę razy słyszałem jak zgłaszał problem przez radio i prosił o interwencję. Patrol nigdy nie przyjechał – dodaje.
Jednak to, co zdarzyło się w minioną niedzielę, woła o pomstę do nieba. – Porannym kursem z Zabobrza wcale nie dojechałem, bo „pasażerowie” pobili kierowcę. Za przystankiem koło "Biedronki" na Wolności grupa bandytów zagrodziła na całej szerokości ulicę i zatrzymała autobus. Napad jak na Dzikim Zachodzie. Wtargnęli do środka i jeden z nich uderzył pięścią w twarz kierowcę. Autobus dalej nie pojechał.
Czytelnik sugeruje, że spółka MZK powinna zawrzeć porozumienie z policją lub strażą miejską, aby podczas tych „pijanych” kursów stróż prawa pilnował porządku w środku pojazdu, który na pewien czas zmienia się w bandycką kibitkę.
Policja otrzymała anonimowe doniesienie o tym przypadku. O wcześniejszych incydentach nie było żadnych zgłoszeń - podkreśla podinsp. Edyta Bagrowska, rzeczniczka policji.
Do sprawy wrócimy w najbliższym wydaniu tygodnika Jelonka.com