W jeleniogórskim ratuszu prezydent Marek Obrębalski przywitał dziś naszych olimpijczyków. Agnieszka Cyl, Ewelina Staszulonek i Maciej Kurowski otrzymali czeki po 5 tysięcy złotych, kwiaty oraz torby z upominkami. Bobsleista Paweł Mróz upominki otrzyma po powrocie do kraju. Prezydent Jeleniej Góry zapewnił także o indywidualnych rozmowach z zawodnikami odnośnie promocji miasta poprzez ich starty na zawodach krajowych i międzynarodowych.
Spotkanie miało dwa oblicza. Z jednej strony cieszyła obecność zawodników, którzy godnie startowali z biało czerwoną flagą na piersi. Z drugiej strony pojawił się temat systemu szkolenia polskich sportowców i problemów organizacyjnych, przez które flaga na ich piersi bywa czasami odwrócona.
Podczas spotkania olimpijczycy opowiadali o swoich wrażeniach związanych z Igrzyskami. – Jestem bardzo zadowolona z występów. Same Igrzyska były przyjemne. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie jeszcze lepiej – mówiła Agnieszka Cyl.
Zadowolona ze startu była też Ewelina Staszulonek – Nie liczyłam na medal, miałam za krótkie przygotowania, co było spowodowane moim wypadkiem. Po cichu liczyłam na ósemkę i udało się.
Agnieszka nie zgodziła się z opiniami mówiącymi o złym stanie przygotowań imprezy – Na warunki jakie panowały trasy były dobrze przygotowane. Organizatorzy robili wszystko, żeby trasa była twarda – mówiła Agnieszka, wspominając o padającym deszczu.
Nawiązując do pytań o śmierć młodego saneczkarza z Gruzji, który zginął podczas treningu przed zawodami, Maciej Kurowski zaprzeczył, że tor w Whistler jest źle wykonany – Tor jest dobrze zrobiony, ale jest za szybki. Nawet dla osób wielokrotnie startujących, a co dopiero dla mniej doświadczonych zawodników. Kiedy przyjechaliśmy na Igrzyska od razu musieliśmy pojechać na torze z prędkością 150 kmh – wyjaśniał Maciej.
Dla wszystkich saneczkarzy śmierć młodego Gruzina była ogromnym szokiem. – Musiałam zapomnieć o wszystkim i skupić się na tym na co tak długo pracowałam – opowiadała Ewelina Staszulonek. – Mamy prawo popełniać błędy, ale one nie mogą się kończyć śmiercią zawodników – dodała jeleniogórska saneczkarka.
Na spotkaniu poruszony został także wątek systemu przygotowań polskich sportowców. O paradoksach w organizacji sportów zimowych mówił Zbigniew Lipiński z klubu Karkonosze Sporty Zimowe – W Karpaczu, gdzie udało się nam powołać szkołę sportową i skąd wywodzi się wielu olimpijczyków nie ma toru lodowego, a od pięciu lat buduje się go w Krynicy. Tak samo w Szklarskiej Porębie jest szkoła sportowa, trasy biegowe w Jakuszycach, a nową strzelnicę buduje się na Kubalonce w Wiśle – mówił trener i były wiceprezes klubu Karkonosze Sporty Zimowe.
– Tutaj jest apel do władz województwa i władz samorządowych, żeby infrastrukturę budować tam gdzie są wyniki sportowe. Strzelnica powinna powstać w Jakuszycach, a tor w Karpaczu, a wtedy wyniki byłyby lepsze. Mam nadzieję, że władze samorządowe się tym zajmą, że znajdą się środki. Nie można ciągle mówić „a my mamy śnieg” - dodał Zbigniew Lipiński.
Prezes klubu Karkonosze Sporty Zimowe, Zofia Czernow wspominała o tym, że w klubie zawodnicy mają dobre warunki i trenują na dobrym sprzęcie. - Obecnie trenuje 250 młodych zawodników, a co roku napływa około 50 nowych osób – zapewniała prezes. Zofia Czernow wspominała także o rozbudowie infrastruktury, budowie tras biegowych w Sobieszowie.
Agnieszka Cyl komentowała bulwersującą sprawę startu z odwróconymi flagami Polski na kostiumach – Złożyłyśmy protest, ale usłyszałyśmy, że nic się nie stało i mamy skupić się na bieganiu.
Jak opowiadała Agnieszka problem ze strojami pojawił się nie po raz pierwszy. – Jestem niską osobą, a stroje przeważnie są za duże. Muszę albo skracać, albo tak podwijać, żeby mi nic nie przeszkadzało podczas startu.
Ewelina Staszulonek, która przyznała, że jej największymi sponsorami są rodzice, mówiła o braku zainteresowania saneczkarstwem w naszym kraju – Niestety w Polsce saneczkarstwo lodowe nie jest medialną dyscypliną. Mam nadzieję, że po moim wyniku ktoś się tym zainteresuje.
Obserwując starty naszych zawodników na międzynarodowych imprezach nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego z jak wieloma prozaicznymi, ale doskwierającymi problemami muszą radzić sobie na codzień i jak wiele samozaparcia kosztuje ich poświęcenie się dla kariery sportowej. Dlatego tym bardziej cieszą dobre wyniki karkonoskich olimpijczyków.