Polub Jelonkę:
Czytaj także: Wałbrzych Świdnica
Piątek, 4 lipca
Imieniny: Malwiny, Odona
Czytających: 9558
Zalogowanych: 66
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

JELENIA GÓRA: Jak Tosiek jeździł tramwajem

Niedziela, 22 marca 2009, 9:19
Aktualizacja: Wtorek, 24 marca 2009, 13:00
Autor: rylit
JELENIA GÓRA: Jak Tosiek jeździł tramwajem
Fot. Archiwum domowe/ rylit
Rozmowa z Anną Mazurkiewicz wdową po Antonim Mazurkiewiczu, jednym z pierwszych jeleniogórskich tramwajarzy. Niezapomnianym kontrolerze, który zamiast wlepiać mandaty gapowiczom, kazał im przyrzekać, że nie będą oszukiwali. Materiał to kolejny element związany z 40. rocznicą likwidacji tramwajów w Jeleniej Górze, która przypada w tym roku.

– Jak to się stało, że mąż Pani rozpoczął pracę w tramwajach jeleniogórskich?

– Mąż był kawalerzystą i w czasie Kampanii Wrześniowej dostał się do niewoli o po sześcioletnim okresie powrócił do rodzinnego Łańcuta i jak wielu po wyzwoleniu wyjechał na ziemie odzyskane w poszukiwaniu lepszej przyszłości. To, że przyjechał właśnie do Jeleniej Góry, to zasługa jego siostry, która przybyła tu wcześniej i ściągnęła brata. Początkowo Tosiek pracował u Wojciecha Tabaki, starosty powiatowego, późniejszego przewodniczącego rady powiatu, który skierował go do organizacji transportu miejskiego w Jeleniej Górze.

– Mąż zaczął pracę jako motorniczy. Czy musiał przejść jakieś kursy aby zacząć prowadzić tramwaj?

– Wtedy nie było mowy o kursach, po wyzwoleniu robiło się wszystko spontanicznie, a prowadzenia tramwaju nauczyli go lwowiacy i warszawiacy, jego starsi koledzy.

– Ale po pewnym czasie Pan Antoni został konduktorem. Dlaczego?

– Nie, nic się specjalnego nie wydarzyło. Antoni został konduktorem bo była to lżejsza praca i nie musiał się tak denerwować, że prowadzi tramwaj. I tak zostało do momentu zastąpienia tramwaju autobusami. Wtedy zaproponowano mężowi pracę kontrolera biletów w autobusach. Choć wielu ludzi pamięta go właśnie jako kontrolera, to mąż był jednym z pierwszych tramwajarzy w Jeleniej Górze.

- Wielu pasażerów pamięta męża jako bardzo dobrego człowieka i kontrolera, który się chyba nigdy nie naraził żadnemu gapowiczowi…

- Tak, mąż był bardzo dobry dla ludzi .Jeżeli kogoś złapał bez biletu, to nie wypisywał mu mandatu tylko sprzedawał bilet i kazał kasować. Miał bardzo dobrą pamięć i pamiętał ludzi jeżdżących bez biletu. Wtedy często też, gdy powtórnie złapał takiego człowieka bez biletu, nie pisał mandatu, tylko kazał głośno powiedzieć w pełnym ludzi autobusie, że nie będzie jeździł na gapę. Kiedy to nie skutkowało to wypisywał mandat, ale i wtedy miał wątpliwości, czy zrobił słusznie. Często, za moją namową anulował mandaty dla ludzi , którzy nie mieli pieniędzy na bilety.

- Pan Antoni poszedł na rentę później niż wielu innych pracowników?

- Antoni był bardzo pracowitym człowiekiem, praca dla niego była najważniejsza, nie wyobrażał sobie aby się spóźnić. Gdyby tramwaj lub autobus spóźnił się, miał przygotowany awaryjny rower, na którym dostawał się wtedy do pracy. Mąż żył pracą, swoim zakładem pracy, swoim miastem. Był za to doceniany i nagradzany nagrodami i dyplomami. Jego dumą było to, że mógł nosić przez wiele lat sztandar swojego zakładu pracy. Na rentę poszedł w wieku siedemdziesięciu lat, a i wtedy pracował parę lat na pół etatu. Przestał się angażować dopiero wtedy, kiedy uniemożliwił mu to wiek i stan zdrowia. Kiedy umarł wsadziliśmy do trumny jego osobiste pamiątki z okresu gdy pracował w zakładach komunikacyjnych.

- Dziękuję za rozmowę

Antoni Mazurkiewicz urodzony w 1916 roku w Łańcucie. Jako kawalerzysta bronił Polski w 1939 w czasie Kampanii Wrześniowej, gdzie dostał się do niewoli niemieckiej. Po wyzwoleniu wrócił do rodzinnego miasta, ale zaraz wyjechał na ziemie odzyskane, gdzie po krótkim okresie pracy w innym charakterze zatrudnił się jako motorniczy pierwszych po wyzwoleniu tramwajów w Jeleniej Górze. Przez resztę swojej kariery zawodowej był pracownikiem komunikacji miejskiej. Za swoje zaangażowanie, charakter i pracowitość był wielokrotnie wyróżniany i nagradzany. Został w 1980 roku uhonorowany medalem „Zasłużony Dla Miasta Jeleniej Góry” a w roku 1990 został wybrany „Człowiekiem Roku Jeleniej Góry”. Zmarł w 2002 roku.

Sonda

Czy lokalne "kasyna" i gry hazardowe powinny być dozwolone bez koncesji?

Oddanych
głosów
477
Oczywiście, gra tylko ten kto chce
26%
Tak, jednak do pewnej kwoty - na niektórych działa to jak narkotyk
11%
Hazard powinien zostać całkowicie zakazany
50%
Nic nie trzeba zmieniać w przepisach
13%
 
Głos ulicy
Nie "siedzimy" na telefonach
 
Warto wiedzieć
System ich odrzucił. Dziś dzięki niemu zmieniają świat
Rozmowy Jelonki
Strzelania będą tylko raz w tygodniu
 
Aktualności
Będzie więcej pocisków
 
Inne wydarzenia
Rozpoczął się Bike Adventure. Są i będą utrudnienia w ruchu!
 
Aktualności
Sudecki unikat w Kromnowie – kościółek św. Jerzego
 
Aktualności
Strażacy wyjdą w góry dla chorych na białaczkę
Copyright © 2002-2025 Highlander's Group