Jeleniogórzanie takich informacji codziennie dostają po kilka. Wielu z nich osobiście angażuje się i nie tylko wysyła smsy do znajomych i rodziny, ale również na własną rękę próbuje znaleźć na przykład dawcę krwi. Wówczas okazuje się, że umierające dziecko najczęściej nie istnieje, a pieniądze wpływają do prywatnych kieszeni naciągaczy.
– W piątek wieczorem (02 lutego) otrzymałam sms'a o treści: „Jeśli możesz roześlij, to bardzo ważne, poszukiwana jest krew grupy „ARH-” dla umierającego dziecka – mówi Marta Brudnowska z Jeleniej Góry. Nr tel. 604-947-367. Prośba o pomoc, dziękuję!”.
– Zanim zaczęłam działać, zadzwoniłam pod numer, z którego wyszedł sms. Okazało się, że to znajomy, który również otrzymał smsa od swojego brata, a ten z kolei dostał tę wiadomość od lekarza rodzinnego. Rozesłałam więc do znajomych i odzew był natychmiastowy. Niestety, okazało się, że podany numer był nieprawidłowy, tak oznajmiało nagranie w telefonie.
Znajomi, nieco oburzeni, zaczęli pytać o prawdziwość informacji. Przeprosiłam wszystkich za niezawinioną winę. Jestem jednak bardzo zbulwersowana i oburzona, że ktoś może żartować tak makabrycznie i wykorzystywać do tego dzieci. Następnym razem, gdy taka pomoc naprawdę będzie potrzebna, wiele osób po prostu uzna ją za podobny „żart” i nauczona przykrym doświadczeniem nie pospieszy z pomocą – kończy pani Marta.
Okazało się, że podobne smsy przesyłano w całej Polsce. Sprawą już zajęła się policja z Łodzi, która namierza sprawcę. Jak twierdzą policjanci, wytropienie autorów smsa to tylko kwestia czasu. Tymczasem jeleniogórscy internauci ostrzegają, by sprawdzać takie formy prośby o pomoc, które docierają do nas nie tylko w postaci smsów, ale również drogą mailową czy przez komunikator Gadu Gadu.
– Jestem użytkownikiem internetu od ponad dziesięciu lat i zapewniam, że niemal wszystkie tego typy prośby o pomoc są fałszywe – mówi Tomasz Gudowski z Jeleniej Góry. Są to tak zwane łańcuszki, których przeróżne formy można znaleźć opisane wchodząc na stronie http://atrapa.net/chains/krew.htm.
Takich wiadomości rocznie jest tysiące, jak nie setki tysięcy. Zmienia się tylko numer telefonu i czasem lekko zmienia się treść. Zanim więc zdecydujemy się przesłać taką informację dalej sprawdźmy podany numer lub spróbujmy znaleźć kontakt do tak zwanych potrzebujących. Jestem pewien, że w większości przypadków okaże się, że autorami prośby są oszuści.
Jak przekazuje jeleniogórska policja, autorowi każdej takiej informacji, jeśli zostanie namierzony i złapany, grozi do sześciu lat więzienia.