Wtorek, 10 grudnia
Imieniny: Bogdana, Daniela, Julii
Czytających: 6612
Zalogowanych: 27
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

JELENIA GÓRA: Z głębin nałogu na wyżyny duchowego sukcesu

Niedziela, 12 lutego 2012, 8:16
Aktualizacja: 17:00
Autor: RED
JELENIA GÓRA: Z głębin nałogu na wyżyny duchowego sukcesu
Fot. Jelonka.com
Doświadczony życiem aktor z bogactwem warsztatu z powodzeniem wcieli się w każdą rolę. Na scenie może być równie dobrze łaskawym królem, jak i stoczonym przez zło satrapą. Ale czy człowiek, który w rzeczywistości sięgnął dna, może podnieść się osiągając sukces na scenie zawodowym aktorem nie będąc?

Po obejrzeniu jednoaktówki pióra Sławomira Mrożka „Na pełnym morzu” w wykonaniu amatorskiego Teatru Karawana z Jeleniej Góry w reżyserii Tadeusza Rybickiego, odpowiedź na powyższe pytanie jawi się oczywistą.Teatr to jednak nietypowy, bo nie taki, gdzie gwiazdy stroją fochy, ale taki, w którym zwykli ludzie zniewoleni nałogiem alkoholowym, podnoszą się po upadku poprzez realizacje sceniczne. I jeszcze za to dostają zasłużone brawa.

Teatr jest w tym przypadku terapią niezwykłą. Wielokrotnie bowiem słyszeliśmy o ludziach, także tych zawodowo związanych ze sceną, próbujących zrzucić kajdany alkoholizmu anonimowo. Na co dzień w masce znanych, cenionych i docenianych, szczęśliwych i zamożnych, w środku wyniszczani chorobą zniewalającą i organizm, i duszę, boją się pokazać samych siebie. Zakładają kolejną maskę anonimowości, i w tej postaci AA usiłują zerwać z wódką.

Tę metodę łamie Teatr Karawana, w którym powaleni w bitwie przez wódkę, z imienia i nazwiska pokazują, jak można wygrać z alkoholem wojnę. Nie boją się krytyki swoich słabości, nie czują wstydu przed ujawnieniem twarzy. Owszem: wcielają się w postaci sceniczne, ale wciąż pozostają sobą: alkoholikami wyzwolonymi z jarzma wódczanego zniewolenia.

Jednoaktówka Sławomira Mrożka „Na pełnym morzu” metaforycznie wpisuje się w ich los. Oto bowiem rozbitkowie, w tym konkretnym przypadku – ludzie rozbici życiem, którzy wypadli z łodzi normalności – trafiają na tratwie na pełne morze, gdzie granice świadomości wyznacza tylko horyzont. Horyzont beznadziei, bo nie rysuje się na nim żaden ląd, żadna – choćby bezludna - wyspa.

Sytuacja ekstremum życiowego, w którym znaleźli się bohaterowie dramatu Mrożka, koresponduje niemal w pełni z dramatem tych, którzy podjęli się realizacji sztuki. Znajdują się na tratwie, bez środków do życia, z własnymi (nie zawsze słodkimi) wspomnieniami. Przyszłość? Niepewna, nieokreślona, nieznana. Zupełnie jak w przypadku człowieka, który zniewolony nałogiem, bez sięgnięcia po używkę, nie widzi jutra.

Głodni rozbitkowie na pełnym morzu wyjście w zaspokojeniu podstawowej potrzeby widzą w kanibalizmie. Postanawiają pożreć jednego z siebie. Tylko kogo? Trzeba wybrać. Nie na zasadzie prostego losowania, ale na podstawie swoistej „antykampanii” wyborczej, w której każdy siebie zohydza w najbardziej wymyślne sposoby, aby uniknąć stania się daniem obiadowym dla swoich towarzyszy.

Tekst Mrożka często bywa odczytywany jako aluzja do ułomności systemu demokratycznego. Tu jednak – w kontekście prezentacji Teatru Karawana – ma zupełnie inną głębię. Trawieni głodem alkoholowym zniewoleni ludzie są gotowi nawet na największe barbarzyństwo, aby tylko ten głód zaspokoić. Choćby pożreć w tym atawistycznym apetycie bliźniego swego. I to na pełnym morzu! Gdzie znikąd pomocy, znikąd wsparcia, znikąd choćby cienia nadziei. W pędzie ku unicestwieniu nie pomaga nawet znaleziona puszka cielęciny z groszkiem, bo – pobudzony apetyt człowieka w pętach – w praktyce nie zna zaspokojenia.

Skąd więc ratunek? Otóż paradoksalnie – są nim właśnie scena i tekst Mrożka, pod skorupą którego kryje się zbawcze przesłanie, że sceniczne deski są także deską tratwy, na której dryfowali przez życie rozbitkowie zniewoleni trunkami. Szczęśliwie dotarli do portu, gdzie „kapitan” Tadeusz Rybicki wyprowadził ich na szlaki uwolnienia.

A teatr? Jak pokazuje wiele przykładów z życia, scena dla jej bohaterów może źródłem niepokojów, frustracji, porażek, które wielu aktorów wciągają w alkoholowe miraże, gdzie zawsze słychać oklaski. Ale może być też odwrotnie. Jak w Karawanie. To ludzie, którzy w szarzyźnie życia sięgnęli po ten zdradliwy „bajkowy element rzeczywistości”, w teatrze odnajdują to, co ułatwia im walkę ze zniewoleniem.

W sztuce grają: Janusz Belczyk, Marek Cwen, Lesław Zamaro, Mateusz Gąsiorowski oraz Dariusz Jezierski. Teatr Karawana działa przy Miejskim Domu Kultury „Muflon” w Jeleniej Górze Sobieszowie. Jego reżyserem i duchem twórczo-opiekuńczym jest Tadeusz Rybicki, aktor, edukator, na co dzień związany z Teatrem Cinema w Michałowicach. Karawana prezentacją jednoaktówki Mrożka wygrała ubiegłoroczne III Ogólnopolskie Prezentacje Teatrów Amatorskich „OPTA 2011”.

Ogłoszenia

Czytaj również

Sonda

Czy lubisz polskie komedie z czasów PRL?

Oddanych
głosów
729
Tak
89%
Nie
6%
Nie oglądam komedii
5%
 
Głos ulicy
Festiwal Światła 2024 – sonda
 
Warto wiedzieć
Miliarderzy Hitlera. Jak dorobili się w czasach III Rzeszy
 
Rozmowy Jelonki
Zielone pogranicze
 
Inne wydarzenia
13. Półmaraton Jeleniogórski 13 kwietnia [ZAPISY]
 
Aktualności
Kiedy rozbudowa oczyszczalni w Szklarskiej Porębie?
 
Kilometry
Czy uda się wskrzesić Rajd Karkonoski?
 
Kilometry
Pijany na autostradzie

Jedzenie na telefon

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group