– Praktycznie nikt przez to przejście teraz nie przechodzi – informują policjanci i strażnicy miejscy, którzy patrolują miejsce, gdzie do niedawna z duszą na ramieniu zabobrzanie i nie tylko przemierzali ruchliwe jezdnie obwodnicy. Przypomnijmy, że w tym roku zginęły tam dwie osoby i doszło do kilku potrąceń.
Pasy zostały starte z powierzchni asfaltu. Zagrodzono pasmo zieleni pomiędzy nitkami jezdni. Stróże prawa spodziewali się, że to nie wystarczy i piesi, zwłaszcza młodzi, będą mimo wszystko tamtędy przechodzić. – Odpukać w niemalowane, ale jak na razie wszystko jest w porządku – mówią.
Oczywiście do ideału sporo brakuje. Wydeptana kilkadziesiąt metrów w stronę ul. Różyckiego ścieżka sugeruje, że to właśnie tam od dłuższego czasu ludzie wbrew przepisom przechodzą przez ruchliwą obwodnicę ryzykując tragicznym wypadkiem. Nie wszystkim chce się dojść do wyposażonego w sygnalizację świetlną przejścia u zbiegu ul. Różyckiego i Jana Pawła II.
Takich wydeptanych śladów, którymi na skróty chadzają przez ul. Jana Pawła II zabobrzanie, jest więcej, niemal na całej długości przebiegającego przez osiedle traktu.
Więcej pracy mają także funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei, którzy napominają pieszych skracających sobie drogę przez torowisko. W praktyce czyni tak wielu mieszkańców Zabobrza, dla których przejście nad torami, estakadą, jest za długie i niewygodne.
W czwartek, między innymi, w „sidła” SOK-u wpadły trzy młode jeleniogórzanki, które – mimo zakazu – szły przez tory w kierunku Tesco. Sokiści nie ukarali ich mandatem, ale pouczyli o ryzyku, jakie ponosi się przechodząc tamtędy. Recydywiści, którzy pomimo napomnień, systematycznie przez torowisko przechodzą, na pobłażliwość strażników nie mogą liczyć.
Zdaniem niektórych przechodniów problem częściowo rozwiązałyby napisy informujące o niebezpieczeństwie rozjechania przez nadjeżdżający znienacka pociąg. Takie kiedyś wymalowano na betonowej konstrukcji estakady. Wandale pokryli je czerwoną farbą. Zdaniem kolejarzy napisów nie ma sensu odnawiać, bo i tak zostaną zniszczone. PKP nie myślą także o odgrodzeniu fragmentu torowiska pod estakadą.
– W ten sposób uniemożliwiłoby się dostęp do torowiska pracownikom kolei, a to nie wchodzi w rachubę – mówią. Nie ma także zamysłu zamontowania w takim ogrodzeniu furtki zamykanej na solidny zamek lub kłódkę. Kolejarze „boją” się wandali i kosztów naprawy zniszczonego przez nich mienia.
Tak oto problem bezkolizyjnego przechodzenia przez jedną z najbardziej ruchliwych ulic w mieście wydaje się nierozwiązywalny. Budowa solidnego przejścia podziemnego nie wchodzi w rachubę: kosztuje za drogo i za duże jest ryzyko podjęcia takiej inwestycji ze względu na wody podskórne. Zbyt drogie jest także zbudowanie kładek dla pieszych. Zabobrzanie płacą „frycowe” za projektanta, który wymyślił poprowadzenie drogi szybkiego ruchu przez osiedlowe tereny.