Ruiny stanęły w ogniu, a trup słał się gęsto.
W sobotę warto było udać się na sobieszowski zamek Chojnik. Raz w roku ożywają tam legendy i przypominają o sobie dawne dzieje czasów mrocznego średniowiecza.
Jak w wehikule czasu zebrani przenieśli się w odległe epoki. Kibicowali kusznikom, widzieli ślub zawarty u bram zamczyska, aż wreszcie – w huku arkebuzów i szczęku zbrój – byli świadkami zażartego boju stoczonego o niedostępną warownię. Trup słał się gęsto. Na szczęście – na niby.
O współczesności przypomniał wszystkim fakt, że można było sobie zrobić na pamiątkę zdjęcie z prawdziwym rycerzem. Wszystko w ramach kolejnej edycji Turnieju o Złoty Bełt, który rozegrano w ruinach rozsławiających Sobieszów na Polskę i świat.