Gośćmi kolejnej debaty organizowanej przez Biuro Wystaw Artystycznych byli Stanisław Firszt, archeolog i dyrektor Muzeum Przyrodniczego, oraz Wojciech Kapałczyński, szef miejscowego oddziału Urzędu Ochrony Zabytków.
Andrzej Więckowski, moderator OK, nawiązał w obszernym wstępie do niekoniecznie dosłownego obrazu ruin nadając dewastacji wymiar filozoficzny. Wspomniał, że wychował się i dorastał wśród ruin zniszczonego podczas wojny Wrocławia. Przywołał też poniemieckie pozostałości z tajemniczymi napisami, które – jak powiedział – straszyły niczym nietoperze w sztolniach.
Dodał jednak, że sporą część dzieciństwa spędził w prewentoriach Kotliny Jeleniogórskiej, gdzie ruin nie było, ale czuł się tu „swojsko, bo poniemiecko”. Jednak – w miarę upływu lat – w naszym regionie nastąpiła dewastacja. Jak podkreślił Więckowski, to właśnie ona jest ogólnym tematem całego cyklu debat „Obserwatorium Karkonoskie”. – Tę dewastację przykrywano różnymi rzeczami, ale ona jednak następowała – zaznaczył.
Zdaniem mówcy ten temat nie jest poprawny politycznie, bo – z punktu widzenia polityki – korzystniej byłoby mówić o rozwoju. Jednak ten w rozumieniu A. Więckowskiego jest zakłamaniem rzeczywistości i swoistą nowomową. Dodał, że faktycznie słowo „dewastacja” jest mocne i może drażnić. Może być nawet przekleństwem, ale warto by się było temu zjawisku przyjrzeć.
Stanisław Firszt nawiązał do dziejów muzealnictwa w regionie jeleniogórskim. Wskazał, że najlepszym czasem dla tej dziedziny było Cesarstwo Niemieckie. Wtedy muzealnictwo rozkwitało. Później – wraz z I wojną światową – przyszły czasy gorsze i paradoksalny historyczny przekładaniec. – Niemcy, chcąc zatrzeć pamięć o niechlubnej przeszłości cesarstwa, likwidowali niektóre muzea już w okresie Republiki Weimarskiej, więc to nie tylko my likwidowaliśmy. Niemcy także – powiedział St. Firszt.
W czasach nazizmu nastąpiły kolejne „dewastacje” muzeów, które na ziemi dolnośląskiej (wbrew obiegowej opinii wcale nie najbogatszej części Rzeszy), były wyjątkowo liczne. Wzbogaciły się wskutek działań wojennych na różnych frontach o dzieła sztuki zrabowane, między innymi, z Polski, a później – z podbitego terenu ZSRR.
Stanisław Firszt podkreślił, że Jelenia Góra i okolice były wyjątkowo bogate w zabytki. Grundmann, konserwator z Breslau, nie pomylił się uznając nasz region za bezpieczny przed natarciem frontu, i zdecydował, że właśnie tu w licznych składnicach zostaną ukryte zrabowane skarby polskiego dziedzictwa kultury, a także zabytki wrocławskie.
Z kolei po 1945 roku nastąpiło ubożenie lokalnych muzeów. Część zniszczono podczas walk u kresu wojny, część – świetnie zachowaną – wywieziono do Warszawy i innych placówek muzealnych w Polsce, gdzie wiele eksponatów stąd znajduje się do dziś.
Zdaniem Stanisława Firszta częściową receptą na załatanie dziur powstałych po „zdewastowaniu” miejscowych zbiorów o rdzennie regionalne eksponaty jest ich wypożyczanie w depozyt. Prawo bowiem praktycznie uniemożliwia ponowne przejęcie zabranych z ziem zachodnich dzieł sztuki. Sporo miejsca szef Muzeum Przyrodniczego poświęcił muzealnikom, którzy w niezmiernie trudnych „ideologicznie” czasach ratowali zabytki, choćby Stanisław Lorenz, długoletni dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie.
Wojciech Kapałczyński dużą część wypowiedzi poświęcił zniszczeniom w zabytkach nieruchomych. Konserwator mówił o pałacach doprowadzonych do ruiny, o centrach miast, które wyburzono, bo – z różnych względów – remonty nie wchodziły w rachubę. Podał za przykład Jelenią Górę, Jawor, Lwówek.
Poruszał też problemy prawne. Choć teoretycznie jest możliwość ścigania tych, którzy niszczą zabytki, lub właścicieli nie dbających o swoje zabytkowe mienie, to potem organa wymiaru sprawiedliwości odstępują od ukarania tłumacząc to „niską szkodliwością czynu". Była też mowa o hotelu Gołębiewski w Karpaczu który został wybudowany niezgodnie z zaleceniami i ustaleniami z urzędem konserwatorskim.
Po przerwie, podczas której Janina Hobgraska, dyrektor BWA, poleciła zwiedzenie wystawy malarstwa Woodsa, rozgorzała dyskusja. Jednak nie nawiązano do kwestii filozoficznych poruszonych we wstępie przez Andrzeja Więckowskiego, ale do praktycznych możliwości ratowania zabytków, czy też ścigania niszczycieli.
Było o braku możliwości prawnej ochrony zabytków nie wpisanych do rejestru, a niechęci właścicieli obiektów do ich wpisywania w rejestr. Przewodniczka sudecka Olga Danko ubolewała, że nie ma strony internetowej konserwatora zabytków, na której byłoby coś więcej o zabytkach i ich ochronie prawnej a nie tylko tabelaryczne wymienienie tych wpisanych do rejestru.
Ivo Łaborewicz, kierownik jeleniogórskiego oddziału Archiwum Państwowego, oraz Andrzej Więckowski, podkreślili także rolę ludzi, którzy mimo ułomności prawa, potrafili dużo dobrego zrobić na rzecz zabytków ruchomych i nieruchomych. Przywołano tu postać pani Skibińskiej, konserwatora zabytków w czasach PRL.
Konkluzja nasuwa się taka, że tematyka muzealnictwa, zabytków i ruin jest ważna dla zebranych. – Ale zarówno wiedza z tego zakresu, jak i znajomość prawa wciąż powszechne nie są – uważa Kazimierz Piotrowski, pasjonat tematu, który także śledził czwartkową dyskusję.