Ostatnio prezentowano magiczne saszetki podczas festynu w mieście pod Szrenicą. Wzbudziły ogromne zainteresowanie, większość oglądających spotkała się z tym produktem pierwszy raz.
Firma reklamuje się pod hasłem: Ciepło w zasięgu ręki. Jej przedstawiciele przekonują nas, że bez odpowiedniej ochrony przed mrozem i chłodem, nawet najlepsza zabawa na śniegu może pozostawić niemiłe wrażenia.
Oferta skierowana jest nie tylko do uprawiających sporty zimowe, ale także do wędkarzy, myśliwych, rowerzystów, spacerowiczów, a nawet kierowców. - Okazuje się, że problem zimnych stóp i dłoni jest o
wiele większy niż wcześniej podejrzewaliśmy. Dostajemy zamówienia od
mężów, żon a także seniorów którzy mają dosyć marznięcia – informuje Wiesław Dusiński, menager firmy.
Bezwonne wkładki rozgrzewają się pod wpływem tlenu, gdzie występuje reakcja egzotermiczna. W zależności od rodzaju wydzielane jest ciepło od 8 do 24 godzin. Ciekawostką jest, że po kilku godzinach używania można umieścić wkładkę w szczelnym woreczku, aby ją „wyciszyć”. Tym sposobem saszetka może być rozgrzewana kilkakrotnie, nawet przez okres dwóch tygodni.
Ze względu na wydzielaną przez wkładki wysoką temperaturę (do 70 stopni) istnieje ryzyko silnego poparzenia. Producent przestrzega na opakowaniu produktu, aby nigdy nie używać saszetek bezpośrednio na skórze.
Firma posiada w ofercie także specjalną odzież ochronną z wszytymi kieszeniami, do których można włożyć rozgrzane saszetki. Są to m.in. czapki, opaski, skarpety, rękawiczki itp. I tutaj pojawia się problem... finansowy. Cena wkładek to kilka złotych, ale niezbędne odzieżowe akcesoria kosztują już kilka razy więcej (np. za komplet rękawiczek trzeba zapłacić ok. 75 zł).
Uprawianie sportów zimowych to drogie hobby. Oferowane udogodnienia znajdują się jednak na podobnie wysokim poziomie cenowym.