– Co teraz zrobimy – mówią zrezygnowani pracownicy, którzy otrzymali wypowiedzenia. Pod koniec ubiegłego roku w Fabryce Dywanów pracowały 372 osoby i dodatkowo 71 następnych w wyodrębnionej od zakładu przędzalni. Jednak spadek kursu dolara oraz brak spodziewanych zysków spowodował, że ostatnio zwolniono 50 pracowników. Wśród załogi słychać głosy, że to nie koniec i liczba zwolnionych może się podwoić.
Nie udało nam się porozmawiać z dyrekcją zakładu.
– Ubolewam nad tym, co się dzieje – powiedział nam natomiast Zbigniew Juraszek, przewodniczący Związków Zawodowych Pracowników Fabryki Dywanów. – Staramy się pomagać ludziom w ramach związkowej działalności w wyszukiwaniu nowych miejsc pracy. Bo tych, wbrew pozorom – nie brakuje. No i nadal liczymy na to, że nasza fabryka dźwignie się z kryzysu.
To nie pierwszy kryzys zakładu, który w czasach PRL-u zatrudniał kilka tysięcy osób. Fabryka Dywanów była nazywana przez mieszkańców Kowar matką żywicielką. Funkcjonowała przy zakładzie stołówka, żłobek, przedszkole, zakład miał też własny ośrodek wczasowy nad morzem. Fabryka wzniosła też dla swoich pracowników istniejące do dzisiaj budynki spółdzielcze. Teraz tereny po byłej FD przypominają krajobraz po bitwie.
Wielu mieszkańców miasta twierdzi, że nieszczęście zaczęło się od wejścia fabryki, na początku lat 90 – tych, do Narodowego Funduszu Inwestycyjnego „Hetman”. Wówczas szefem firmy był wcześniejszy naczelnik miasta i późniejszy wojewoda jeleniogórski – Janusz Pezda.
Później kolejni szefowie (zmieniali się często) szastali jej majątkiem, próbowali kolejnych restrukturyzacji, a efekt był zawsze taki sam: kondycja zakładu pogarszała się.
Ratunkiem okazało się wykupienie przez Roberta Leńkę ładnych parę lat temu za niewielkie pieniądze całej fabryki i dzięki jego przedsiębiorczości oraz kierownictwa zakładu uratowano matkę żywicielkę.
Nowe szefostwo sprzedało towar zalegający w magazynach, wart kilka milionów złotych. Dzięki temu opłacono najbardziej niecierpliwych wierzycieli, w tym ZUS.
Ponadto szefostwo sprzedało wiele opustoszałych terenów innym firmom. Fabryka Dywanów wciąż jednak jest w dołku i jeśli jej właściciele nie podejmą zdecydowanych kroków, zakład może upaść.
I pomyśleć, że był on przed laty potentatem, a dywany z Kowar eksportowano po całym świecie, trafiały nawet do Persji.