Ta tragedia wstrząsnęła w ubiegłym roku podjeleniogórską gminą. Sprawcy grozi dożywocie, jego wspólnikowi – 12 lat.
Dawid miał złą opinię od dawna. Mimo młodego wieku często pił, był wulgarny i arogancki. Żył z tego, co udało mu się ukraść i spieniężyć. To włamał się do komórki, to okradł czyjąś piwnicę. Ludzie nie zgłaszali tego policji, bo straty niewielkie, a i matki chłopaka szkoda. Kobieta we wsi jest lubiana, choć nad swoją pociechą nie panowała.
Raz Dawid przesadził, kiedy z kościoła ukradł sprzęt nagłaśniający. A że był młody i niekarany, dostał tylko dozór kuratora. Uczył się w ośrodku szkolno-wychowawczym. Przez jakiś czas nawet miał dobre stopnie, ale kiedy pedagodzy zaczęli mieć odrobinę nadziei, że coś z niego wyrośnie – uciekł z placówki.
Z Tomkiem przyjaźnił się od dawna. Ten uczył się w drugiej klasie podlwóweckiego gimnazjum. – Cichy chłopak, spokojny, nie rzuca się w oczy – mówili o nim mieszkańcy. – Szkoda, że z Dawidem się zadaje. On go na złą drogę sprowadził.
Obaj potrzebowali pieniędzy jak ryba wody. Ich kolega organizował imprezę pożegnalną, gdyż wyjeżdżał do wojska. Byli spłukani, a nie wypadało przyjść z pustymi rękami. Tak zrodził im się pomysł napadu na panią Władysławę. Staruszkę znali bardzo dobrze, nawet kiedyś byli w jej domu. Kolegowali się bowiem z jej wnukiem, który do wsi przyjeżdżał co roku na wakacje. Doskonale wiedzieli, że kobieta pieniądze zawsze trzymała przy sobie, a kiedy szła spać, chowała je pod poduszkę. Wiedzieli też, że syn Edward, z którym mieszkała, o stałych porach wychodził z domu przed sklep, by napić się z kolegami.
Jest 4 maja 2006 roku. Obaj sprawcy w ukryciu obserwują dom pani Władysławy. Tomek zostaje na czatach, Dawid czeka na odpowiedni moment, by ruszyć do akcji. Zgodnie z planem, syn ofiary niczego nie przeczuwając udaje się jak zwykle pod sklep. Kobieta przez jakiś czas pracuje w ogródku, po czym wchodzi do domu, do kuchni. Dawid rusza. Przez otwarte okno na piętrze wchodzi do środka. Potem cicho zbiega na dół, i puka do drzwi od kuchni.
Kiedy kobieta otwiera, napastnik wypycha mocno drzwi prosto na nią. Ofiara pada na podłogę, a rozjuszony Dawid na nią. Krzyczy, żąda pieniędzy. I poddusza, uciskając to nos to krtań. Robi to z takim impetem, że pani Władysława umiera kilka chwil później. Oprawca zabiera jej 1400 złotych i razem z kompanem uciekają.
Biegli z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu nie mieli wątpliwości: przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowa, spowodowana podduszaniem.
Dawid początkowo przyznał się do winy. Potwierdził to kilkakrotnie w zeznaniach. Zeznał też, że nie chciał jej zabić, a zmusić do oddania pieniędzy. Później jednak zrzucił odpowiedzialność na wspólnika. W liście do prokuratury napisał, że to właśnie Tomek wykonał całą „brudną robotę” a potem kazał mu wziąć na siebie winę, w zamian oferując 800 złotych.
Śledczy nie dali jednak się nabrać. Prokuratura Rejonowa w Lwówku Śląskim oskarżyła Dawida o morderstwo ze szczególnym okrucieństwem. Za to grozi mu dożywocie. Wspólnik dostanie najwyżej 12 lat. W momencie zdarzenia mieli odpowiednio 17 i 18 lat.
Akta tej sprawy trafiły do Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze.