Piątek, 29 marca
Imieniny: Helmuta, Wiktoryny
Czytających: 9535
Zalogowanych: 13
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

JELENIA GÓRA: Nauczyciele zakorkowani – felieton

Niedziela, 20 stycznia 2008, 17:10
Aktualizacja: Poniedziałek, 21 stycznia 2008, 8:09
Autor: TEJO
JELENIA GÓRA: Nauczyciele zakorkowani – felieton
Fot. Archiwum
Głośno protestujący w Warszawie pracownicy edukacji, kiedy żalą się na swoją krwawicę i grosze, które na ich konta spływają, zapominają o ważnym źródle dochodu, jakim – bez wątpienia – są korepetycje. Rynek prywatnych lekcji wciąż jest u nas szarą strefą, do której pedagodzy wolą się nie przyznawać, bo jeszcze okaże się, że zarabiają całkiem przyzwoicie.

Korepetycje to temat rzeka. To nie tylko „czarny rynek” edukacji, lecz także zjawisko społeczne. Wyraz snobizmu i etykietki w towarzystwie. Coś, co nobilituje, a jednocześnie stawia pod znakiem zapytania zarówno możliwości systemu edukacyjnego jak i samych uczących się. Bo: albo szkoła jest dla nich za słaba, że nie dają rady i trzeba ich douczać, albo – oni są za głupi i nie wyrabiają się z programem nauczania wymyślonym przez pedagogicznych urzędników.

Za moich szkolnych czasów korepetycje były zjawiskiem marginalnym, by nie napisać prawie nieistniejącym. Korzystali z nich tylko nieuki, jak – nie chwaląc się – na przykład ja. Z powodu mych wrodzonych nieumiejętności matematycznych wziąłem kilka prywatnych lekcji przed egzaminem do liceum, które zresztą na niewiele się zdały… Ale to był tylko wyjątek potwierdzający regułę.

Dziś ze świeczką szukać ucznia, który z czegoś tam nie bierze. Korepetycji oczywiście. Doucza się po nauczycielskich domach na skalę masową nie tylko z przedmiotów podstawowych, lecz także z bardziej – wydawałoby się – banalnych. Choćby wychowania fizycznego lub zajęć praktycznych. To żart, ale pewnie już za niedługo wcale to nie zdziwi. Chyba tylko religia pozostaje w swoistej strefie korepetycyjnego tabu.

O ile można zrozumieć, że uczniowie chętniej zapisują się na prywatne dokształcanie z języków obcych, bo szkoła praktycznie nie daje możliwości nauczenia się w normalnym wymiarze godzin, o tyle – masowe „korki” z polskiego są już fenomenem co najmniej zastanawiającym, a wręcz – niepokojącym.
Z tymi językami obcymi to też tak do końca nie jest, bo – gwarantuję – że przy większych chęciach i zapale opanowanie w stopniu komunikatywnym obcej mowy jest możliwe nawet w ciągu kilku miesięcy. Nauczanie danego języka przez sześć lat powinno uczniom zapewnić jego biegłą znajomość w mowie i piśmie. Jak jest? Sami Polacy wiedzą najlepiej, kiedy o drogę zapyta ich przez przypadek spotkany cudzoziemiec.

Jednak kłopoty, które mają rodacy z angielskim, niemieckim, czy francuskim, cieszą w sumie pedagogów, dla których stopień nieuctwa uczniów przekłada się na zwiększenie zawartości portfela. Im mniej umieją – tym dla lingwisty lepiej, bo rynek usług świadczony poza szkołą większy. Gdyby do szkół chodzili sami geniusze – nie tylko zresztą językowi – to nauczyciele rzeczywiście poszliby z torbami. A kierunek marszu protestu: Warszawa i Ministerstwo Edukacji byłby jak najbardziej uzasadniony.

Moim zdaniem nie jest. Fakt, że nauczyciele mają bardzo niewdzięczną pracę i do tego marnie – ich zdaniem – opłacaną. Że 18 godzin tygodniowo to tylko iluzja, bo nauczyciel musi pracować w domu: przygotować się do lekcji, sprawdzić klasówki i uodpornić się psychicznie na przyjęcie kolejnej hordy rozwydrzonych nastolatków gotowych założyć mu na głowę kubeł ze śmieciami, ewentualnie puścić pod adresem znienawidzonego belfra niewybredną wiąchę przekleństw. I że z powodu tych wszystkich uciążliwości to nawet trzy miesiące laby w roku to za mało, aby odreagować.

Gdyby jednak oświata była idealna, korepetycje pozostałyby w cieniu, jak jeszcze za tak zwanej „komuny”, która akurat w tym aspekcie, wcale nie była taka zła… Dziwne, że nawet belfrom spod znaku socjalizującego Związku Nauczycielstwa Polskiego nie marzy się, aby wróciła… Widać mimo wszystko lepiej nauczycielom w kapitalistycznej rzeczywistości. Za Polski Ludowej nie można było dorabiać na boku.

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (25)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy chodzę do teatru?

Oddanych
głosów
493
Tak
24%
Nie
41%
Czasami
25%
Nie chodzę
11%
 
Głos ulicy
Nie chodzę do fryzjera, bo fryzjer przyjeżdża do mnie
 
Miej świadomość
100 konkretów (zrealizowano 10%): SUKCES czy PORAŻKA?
 
Rozmowy Jelonki
Przebudowy i remonty
 
Aktualności
Życzenia dla mieszkańców Piechowic
 
Polityka
Z pustego i Salomon nie naleje
 
Kultura
Zagrali w Podgórzynie
 
112
Pożar w restauracji
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group