To świadome i obrzydliwe niszczenie natury – grzmią ludzie, którzy są oburzeni decyzją starosty jeleniogórskiego zezwalającą na powstanie elektrowni wodnej nad kaskadą Podgórnej. – Chyba ich diabeł opętał. Zabiję enklawę natury i turystykę – twierdzą.
Chwalący się piękną przyrodą podgórza Karkonoszy powiat jeleniogórski strzela gola do własnej bramki. Chce unicestwić wodospad Podgórnej w Przesiece. A to prawdziwy magnes dla turystów i miłośników środowiska naturalnego. Co roku gromadzą się przed nim tłumy z okazji różnych imprez. Nie ma dnia, aby nie przyszła tu wycieczka i wczasowicze. Urzędnicy wolą jednak turbiny elektrowni i pieniądze, które wpłyną od inwestora z Poznania, który zamierza rozpocząć budowę.
Będzie powtórka z głośnego protestu w sprawie augustowskiej doliny Rospudy?
Pioruny nad potokiem
Burza wokół Podgórnej rozpętała się, kiedy okoliczni mieszkańcy poznali plany, jakie do tego miejsca ma starostwo. Okazało się, że w urzędzie już jest decyzja zezwalająca na budowę elektrowni wodnej.
– To ten wodospad zabije! Pozbawi go 70 procent wody i atrakcja zniknie! – denerwują się przesieczanie i ludzie, którzy bronią naturalnego środowiska Karkonoszy. – Dlaczego nie wiedzieliśmy o tym wcześniej? – pytają oburzeni.
– Tryb podejmowania decyzji, a w szczególności niespotykany pośpiech w ich podejmowaniu nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Informacja o wszczęciu postępowania wodnoprawnego z dnia 21 czerwca dotarła do części zainteresowanych na trzy dni przed terminem składania uwag i wniosków, czyli dniem 12 lipca. Tylko jedna z osób stanowiących stronę w tym postępowaniu zdążyła zaprotestować – zauważa Maciej Popkiewicz, który wspiera w proteście rozgoryczonych mieszkańców.
Dodaje, że 17 lipca urzędnicy w gminie nie przyznawali się nie tylko do posiadania dokumentacji w tej sprawie. Podkreślali także, że o niczym nie wiedzą. Potwierdza to również sołtys Przesieki i radna, do których nie dotarły żadne informacje w tej sprawie do tego dnia.
Jeszcze bardziej kuriozalny jest termin wydania pozwolenia na budowę elektrowni. Starosta wydał zgodę 13 lipca, czyli w następnym dniu po upływie terminu na składania uwag i wniosków. Nie pozostawiono czasu ani na dotarcie ewentualnej poczty w tej sprawie, ani na rozważne rozpatrzenie odwołań i protestów, których niewątpliwie się spodziewano.
– Nasuwa się uzasadnione przypuszczenie, że zgoda była przygotowana wcześniej i jedynie czekano na upłyniecie terminu składania wniosków – argumentuje Maciej Popkiewicz.
Prawo bez sprawiedliwości
Urzędnicy, przesyłając zainteresowanym informacje o planowanej budowie, pisma skierowali na adresy, których w rzeczywistości nie ma. Do trzech stron w sprawie na kopertach podano umiejscowienie ich niezagospodarowanych działek, a nie adres zamieszkania zainteresowanych właścicieli.
– Osoba, będąca stroną w postępowaniu, do której zawiadomienie skierowano na nieistniejący adres w Zgorzelcu, złożyła pismo do starosty z żądaniem unieważnienia toczącego się postępowania administracyjnego i rozpoczęciem go od nowa, już bez uchybień prawnych i proceduralnych – poinformował M. Popkiewicz.
Decyzję wydał – z upoważnienia starosty Jacka Włodygi – dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa Starostwa Powiatowego Piotr Włodarkiewicz. Tłumaczy, że jest urzędnikiem, który musi przestrzegać prawa. Plan zagospodarowania gminy Podgórzyn znany jest już od sześciu lat, więc zdaniem urzędu ludzi nic nie powinno dziwić. Kiedy plan ogłaszano, nikt nie protestował.
Starostwo argumentuje, że można pogodzić budowę elektrowni wodnej, ekologicznego źródła energii, z istnieniem wodospadu. – Są inne potoki dopływy, które zasilają wody Podgórnej poniżej planowanego ujęcia wody z rzeki – usłyszeli protestujący.
Wyraźnego sprzeciwu nie ma też ze strony urzędu gminy w Podgórzynie. Wójt Anna Latto podkreśla, że wszystkie decyzje dotyczące zagospodarowania okolic Podgórnej miały miejsce w czasie, kiedy stanowisko włodarza gminy sprawował jej poprzednik.
Podkreśla jednak, że inwestycji nie poprze, jeśli w jakikolwiek sposób zaszkodzi środowisku naturalnemu.
Mydlenie oczu
– Starosta nie rozumie, że zabranie w niekorzystnych warunkach ponad 90 procent wody z koryta potoku będzie zawsze zabraniem tej wody, niezależnie od tego czy są tam jakieś boczne dopływy, czy nie! – wyjaśnia M. Popkiewicz. Dodaje, że to, co urząd nazywa dopływami, to stróżki wody, które ledwo co widoczne są na mapie.
Mieszkańcy Przesieki zaznaczają, że podczas suszy korytem Podgórnej płynie ledwie bardzo mało wody i budowa elektrowni będzie zupełnie nieopłacalna. – Tylko zeszpeci środowisko rurami i turbinami. Prądu z tego będzie jak na lekarstwo.
Nad Podgórną wciąż wrze. – Wodospad Szklarka to rezerwat, Kamieńczyk jest w Karkonoskim Parku Narodowym. Niech i nam zrobią tu jakąś chronioną przestrzeń – żądają.
Obrońcy wodospadu zebrali już ponad sto podpisów wspartych komentarzami internautów. Grupa mieszkańców Przesieki złożyła w starostwie wniosek o uznanie jej jako strony w postępowaniu administracyjnym.
Bój do upadłego
Determinacja uczestników protestu jest tak duża, że wykluczają skierowania sprawy na drogę sądową, a w ostateczności poinformowania odpowiednich agend Unii Europejskiej. – Każdy głos protestu będzie niczym wiadro wody wlewane do zagrożonego wyschnięciem wodospadu Podgórnej – podkreślają obrońcy kaskady. Mówią, że powtórki z Rospudy nie będzie. Ale będą walczyć do upadłego.