Piątek, 29 marca
Imieniny: Helmuta, Wiktoryny
Czytających: 10940
Zalogowanych: 17
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

JELENIA GÓRA: Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie... w A.D. 2011?

Niedziela, 26 grudnia 2010, 8:23
Aktualizacja: Poniedziałek, 27 grudnia 2010, 7:50
Autor: Petr
JELENIA GÓRA: Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie... w A.D. 2011?
Fot. TEJO
W życia wędrówce, na połowie czasu, straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi, w głębi ciemnego znalazłem się lasu. A „las” ów, Jelenią Górą, niestety, się zowie.

Gdy czytam Dantego, u którego „ciemny las” symbolizuje, rzecz jasna, miejsce bynajmniej nie „solus” a „durus”, w którym, dajmy na to, „genius loci” został wyparty przez banalną i trudną do zniesienia codzienność, kontekst w postaci Jeleniej Góry jest dla mnie oczywisty, choć nachalny nieprzyzwoicie. Zaiste, trudno jest uświadomić sobie, iż miejsce własnego „zakorzenienia” niemiłosiernie stacza się w dół po równi pochyłej – tak bowiem, mości Panie i Panowie, sprawa właśnie wygląda.

Skąd wzięła się taka refleksja? Co ważne, skonsultowana z najbliższym consortes, a przy tym mająca swoje odzwierciedlenie w opiniach większości młodych jeleniogórzan? Stąd li, że nasza Jelenia stała się dzisiaj jakimś tworem dziwacznym, nieprzychylnym nikomu i kiepskim w swej formie, w którym i życie towarzyskie, i kulturowe, i zawodowe, i nawet turystyczno-rekreacyjne „wiedzie się” raczej na niskim poziomie. A nie zawsze tak było. Od jakiegoś czasu natomiast, stosunkowo długiego, niestety, tak jest. Powtarzam: „niestety”.

Z zapałem i konsekwencją właściwą analitykom, a także inkasentom i akwizytorom wszelkiej maści, zacznijmy od zagadnienia pierwszego. Mianowicie: życia towarzyskiego, jakie na dzień dzisiejszy ma miejsce w Jeleniej Górze. Albo inaczej, „nie ma miejsca”, o czym sama przez się świadczy choćby „bohaterska” frekwencja w lokalach gastronomiczno-usługowych w naszym mieście, w dni, w których w miejscowościach wcale nie bardzo odległych od Jeleniej Góry puby, kluby i restauracje wręcz tętnią życiem. Jak się zdaje, ową frekwencję powoduje, po primo: znikome zainteresowanie jakimkolwiek wyjściem z domu popadłych w malkontenctwo tutejszych „górali”, po secundo: wyjątkowo słaba oferta lokali, które, też jak się zdaje, stwierdziły „że nie ma po co i dla kogo”. Oczywiście, z nielicznymi wyjątkami, aczkolwiek tak nielicznymi, że można pokusić się o tę właśnie generalizację.

Przechodząc płynnie do zagadnienia drugiego, dywagację czas zacząć nt. życia kulturalnego. Na tej płaszczyźnie, niby coś się dzieje, niby coś tam gdzieś jest, ale dla kogo i po co? Trudno to stwierdzić. Cyklicznych imprez tworzonych z myślą o konkretnych odbiorcach – zero; repertuar kin oraz teatrów – żeby nie przegiąć, dość niskich lotów; wydarzenia jednostkowe, kolokwializując, miejskie „festyny” – zazwyczaj takie, że tylko suchym chlebem ciąć sobie żyły; imprezy i koncerty organizowane przez ludzi, którzy za wszelką cenę starają się przezwyciężyć ów marazm i ową tandetę, obecne (niestety) na jeleniogórskiej scenie kulturalnej – świetne, przemyślane, dobrze zorganizowane, mimo to jednak cieszące się raczej znikomą popularnością. Fenomen ten, rzecz jasna negatywny, trafnie określił jeden z muzyków, (nie) szczęśliwie występujący ostatnio w Jeleniej: „Patrząc oczyma człowieka z zewnątrz, wygląda to bardzo, ale to bardzo źle...”.

Zajmijmy się zagadnieniem trzecim, tj. życiem zawodowym. Niestety, o tym, że i w tym względzie „marność nad marnościami” wiedzą nie tylko najstarsi „górale”. Wzrost bezrobocia, jak i frustracji powodowanych przez pracę niekoniecznie związaną z posiadanymi kwalifikacjami i wykształceniem, szczególnie wśród absolwentów wyższych uczelni, którzy wprawdzie „szczęśliwie” wrócili do domu, jednak powrót ten szybko okazał się brutalnym zderzeniem z prowincjonalną rzeczywistością; deficyt nowych inwestycji mogących „rozruszać” to miasto to tylko kilka przykładowych czynników, przez których pryzmat da się jednak dostrzec ogólny klimat panujący w Jeleniej Górze. Klimat, który nie tyle spędza sen z powiek, co zasnąć nie pozwala w ogóle.

Na koniec – turystyka i rekreacja. Mamy i góry, i doliny. Potoków i rzek rwących również nam nie brakuje. Lasów, a jakże, mamy pod dostatkiem. Zabytki historii, mnogo, mnogo i tychże. Tylko co z tego, skoro i górskie szlaki, i schroniska, i leśne ścieżki i, bez wątpienia, także zabytki dostępne w regionie – trącą biedą, która aż piszczy. Choć w przypadku jednych i drugich objawia się to w inny sposób: w górach brakuje oznaczeń, z kolei nie brakuje archaicznych schronisk, które krótko mówiąc nie dorastają do pięt schroniskom dostępnym po stronie czeskiej; lasy niemalże w „naturalny” sposób przekształcają się w coraz to nowe wysypiska śmieci, zabytki zaś... Cóż, tym, po prostu, brakuje pieniędzy, by mogły znaleźć się na właściwej pozycji w rankingu zabytków dostępnych w innych województwach. Słowem, po czterokroć niedobrze, mości Panowie i Panie.

Jaki właściwie jest cel wypowiedzi, którą kieruję do Panów i Pań, gorzkiej i z pełną premedytacją pisanej lakonicznie, gdyż ani chęci, ani zamiaru nie mam babrać się (nigdy!) w statystykach, konkretnych danych, wykresach itp. O tym, że źle się dzieje w Jeleniej Górze wiemy wszyscy tutaj obecni. Co więcej, w fakt ten jesteśmy niejako wtajemniczeni czy nam się to podoba, czy nie. Wracając jednak do idee fix, którą tekst ma przekazać, jest to ni mniej, ni więcej jak tylko nadzieja na lepsze. Nadzieja, której należy szukać w przekornej nostalgii ukrytej za wyliczeniem i omówieniem pokrótce poszczególnych „dziedzin życia”, o które postanowiłem w tekście zahaczyć. Nostalgii do lat, które pamiętam, w których jeleniogórskie Teatry Uliczne były imprezą na skalę europejską, w których zakłady przemysłowe otwierały się, a nie zamykały w kolejności niemal alfabetycznej, i w których, niech będzie, karkonoskie schroniska odpowiadały ówczesnym realiom zarówno pod względem standardów, jak i ceny za nocleg w tychże. Nie zamierzam tu jednak smutno rozpamiętywać, moim celem jest bowiem paradoksalnie skierować nostalgię w przyszłość.

Za chwilę wejdziemy w nowy rok, A.D. 2011. Co więcej, rok ten rozpoczniemy z „nową” władzą, nową w cudzysłowie, bowiem i ta (ten) władza już tutaj kiedyś była (był). Czy ww. (zarówno jeden, jak i „drugi”) przyniesie nam z czasem „nowe”, albo inaczej, lepsze realia? Musi, mości Panowie i Panie, musi – absolutnie! Jelenia Góra musi się zmienić, to pewne. Gwoli jasności, zmienić, ruszyć, obudzić, rozruszać, przezwyciężyć swój stan obecny – jak kto woli. „Miasta takie jak to stanowią miejsca idealne, o wyjątkowo mocnej tożsamości, które choć małe, mogą być wielkie” – powiedział mi kiedyś znajomy profesor. Czy nasza Jelenia zacznie (w końcu) predestynować do miana „wielkiej”? Może inaczej, czy grono tych, którzy właśnie „zaopiekowali się” naszym miastem faktycznie i w zgodzie z tym, co obiecywali w kampaniach osiągających nieraz fantasmagoryczne wręcz formy, zrobią coś w tym kierunku? Wierzę, albo nie – staram się wierzyć.

Mości Panowie i Panie, rozwoju kultury – wysokich, parafrazując, widowisk teatralnych, kin, galerii czy bunkrów sztuki z solidnymi przedsięwzięciami kierowanymi do wszystkich, jak również życia w społeczeństwie nie gnuśnym, a kreatywnym i żywym. Po wtóre, solidnych miejsc pracy spełniających oczekiwania wszystkich grup zawodowych, otwarcia na nowy przemysł, a jednocześnie osiągnięcia rangi Jeleniej Góry jako jednego z kluczowych miejsc na turystycznej mapie Polski, tego Wam i sobie samemu życzę.

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (61)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy chodzę do teatru?

Oddanych
głosów
504
Tak
23%
Nie
41%
Czasami
25%
Nie chodzę
11%
 
Głos ulicy
Nie chodzę do fryzjera, bo fryzjer przyjeżdża do mnie
 
Miej świadomość
100 konkretów (zrealizowano 10%): SUKCES czy PORAŻKA?
 
Rozmowy Jelonki
Przebudowy i remonty
 
Kilometry
Pociągiem do Karpacza już w czerwcu
 
Aktualności
Życzenia dla mieszkańców Piechowic
 
Polityka
Z pustego i Salomon nie naleje
 
Kultura
Zagrali w Podgórzynie
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group